25.07.2020
Jak naziści szydzili z rosyjskich kobiet. Gwałt w Berlinie: nieznana historia wojny |
||
|
||
Wiele
kobiet radzieckich, które służyły w Armii Czerwonej, było
gotowych popełnić samobójstwo, aby nie zostać schwytanym.
Przemoc, zastraszanie, bolesne egzekucje - taki los czekał na większość
uwięzionych pielęgniarek, sygnalizatorów, zwiadowców.
Tylko nieliczni trafili do obozów jenieckich, ale nawet tam ich
sytuacja była często nawet gorsza niż sytuacja żołnierzy Armii
Czerwonej. Podczas II wojny światowej ponad 800 tysięcy kobiet walczyło w szeregach Armii Czerwonej. Niemcy zrównywali radzieckie pielęgniarki, zwiadowców, snajperów z partyzantami i nie uważali ich za personel wojskowy. Dlatego niemieckie dowództwo nie objęło ich nawet tymi kilkoma międzynarodowymi przepisami dotyczącymi traktowania jeńców wojennych, które dotyczyły żołnierzy radzieckich. |
||
![]() |
||
Radziecka pielęgniarka pierwszej linii. | ||
Materiały
z procesów norymberskich zachowały porządek obowiązujący w
czasie wojny: zastrzelić wszystkich „komisarzy, których
rozpoznaje gwiazda radziecka na rękawie i rosyjskie kobiety w
mundurach”. Egzekucja najczęściej kończyła serię zastraszania: kobiety były bite, brutalnie gwałcone, przekleństwa wycinane na ich ciałach. Ciała często rozbierano i wyrzucano, nawet nie myśląc o pochówku. Książka Arona Schneiera cytuje zeznania niemieckiego żołnierza Hansa Rudhoffa, który w 1942 roku widział martwe radzieckie pielęgniarki: „Zostali zastrzeleni i wyrzuceni na drogę. Leżą nago. ” Swietłana Aleksijewicz w książce „Na wojnie nie ma twarzy kobiety” cytuje wspomnienia jednej z kobiet-żołnierzy. Według niej zawsze trzymali dla siebie dwie rundy, aby się zastrzelić i nie dać się złapać. Drugi nabój - w przypadku przerw zapłonu. Ten sam uczestnik wojny przypomniał sobie, co stało się z dziewiętnastoletnią pielęgniarką. Kiedy ją znaleźli, odcięto jej piersi, a oczy wyłupiono: „Kładła ją na kołek ... Mróz, jest biało-biała, a włosy ma siwe”. W plecaku zmarła dziewczyna miała listy z domu i zabawkę dla dzieci. |
||
![]() |
||
Znany
ze swojego okrucieństwa SS Obergruppenführer Friedrich Eckeln
zrównał kobiety z komisarzami i Żydami. Zgodnie z jego rozkazem
wszyscy mieli zostać przesłuchani stronniczo, a następnie zastrzeleni.Żeński personel wojskowy w obozachTe kobiety, którym udało się uniknąć rozstrzelania, zostały wysłane do obozów. Czekało tam na nich prawie ciągła przemoc. Szczególnie okrutni byli policjanci i jeńcy wojenni, którzy zgodzili się pracować dla nazistów i poszli do straży obozowej. Kobiety często otrzymywały „nagrodę” za swoją służbę.Obozy często nie miały podstawowych warunków życia. Więźniowie obozu koncentracyjnego Ravensbrück starali się uczynić swoje istnienie tak łatwym, jak to tylko możliwe: umyli włosy kawą ersatz, która została rozdana na śniadanie, i potajemnie rozłożyli grzebienie. Zgodnie z prawem międzynarodowym jeńcy wojenni nie mogli być zaangażowani w pracę w fabrykach wojskowych. Ale nie dotyczyło to kobiet. W 1943 r. Schwytana Elizabeth Klemm próbowała w imieniu grupy więźniów zaprotestować przeciwko decyzji Niemiec o wysłaniu sowieckich kobiet do fabryki. W odpowiedzi władze najpierw pobiły wszystkich, a następnie zaprowadziły ich do ciasnego pokoju, w którym nie można było się nawet przenieść. |
||
![]() |
||
W
Ravensbrück więźniarki wojenne szyły mundury dla żołnierzy
niemieckich, pracowały w izbie chorych. W kwietniu 1943 r. Odbył się
tam słynny „marsz protestacyjny”: władze obozowe chciały
ukarać buntowników, którzy odwołali się do konwencji
genewskiej, i zażądali traktowania ich jak pojmanych żołnierzy. Kobiety
musiały maszerować przez obóz. I maszerowali. Ale nie skazany,
ale wybijając krok, jak w paradzie, w smukłej kolumnie, z piosenką
„Holy War”. Skutek kary okazał się odwrotny: chcieli
upokorzyć kobiety, ale zamiast tego otrzymali świadectwo
nieelastyczności i hartu ducha. W 1942 r. W pobliżu Charkowa schwytana została pielęgniarka Elena Zaitseva. Była w ciąży, ale ukryła to przed Niemcami. Została wybrana do pracy w fabryce wojskowej w mieście Neusen. Dzień pracy trwał 12 godzin, noc spędziłem w warsztacie na drewnianych łóżkach z desek. Karmili więźniów rutabagą i ziemniakami. Zaitseva pracowała przed porodem, zakonnice z pobliskiego klasztoru pomogły je przyjąć. Noworodek został przekazany zakonnicom, a matka wróciła do pracy. Po wojnie matce i córce udało się ponownie połączyć. Ale jest kilka takich historii ze szczęśliwym zakończeniem. |
||
![]() |
||
Radzieckie kobiety w obozie koncentracyjnym śmierci. | ||
Dopiero
w 1944 r. Szef policji bezpieczeństwa i SD wydał specjalny
okólnik w sprawie traktowania jeńców wojennych. Oni,
podobnie jak inni sowieccy więźniowie, mieli zostać poddani kontroli
policyjnej. Jeśli okaże się, że kobieta była „politycznie
niewiarygodna”, wówczas status jeńca wojennego został
cofnięty i przekazano ją policji bezpieczeństwa. Cała reszta została
wysłana do obozów koncentracyjnych. W rzeczywistości był to
pierwszy dokument, w którym kobiety, które służyły w
armii radzieckiej, zostały zrównane z męskimi jeńcami wojennymi. „Niewiarygodne” po wysłaniu przesłuchań do egzekucji. W 1944 r. Ważna kobieta została przewieziona do obozu koncentracyjnego w Stutthof. Nawet w krematorium szydzili z niej, dopóki nie splunęła na twarz Niemca. Potem została wepchnięta żywcem do paleniska. |
||
![]() |
||
Radzieckie kobiety w kolumnie jeńców wojennych. | ||
Były
czasy, kiedy kobiety były wypuszczane z obozu i przenoszone do statusu
robotników cywilnych. Trudno jednak powiedzieć, jaki procent
naprawdę wydano. Aron Schneier zauważa, że \u200b\u200bw kartach wielu
żydowskich jeńców wojennych zapis „zwolniony i wysłany na
giełdę pracy” w rzeczywistości oznaczał zupełnie inną rzecz.
Zostali formalnie zwolnieni, ale w rzeczywistości zostali przeniesieni
ze stalagu do obozów koncentracyjnych, gdzie zostali straceni.Po niewoliNiektórym kobietom udało się wyrwać z niewoli, a nawet wrócić na oddział. Ale bycie w niewoli nieodwracalnie je zmieniło. Valentina Kostromitina, która była instruktorką medyczną, przypomniała sobie swoją przyjaciółkę Musę, która była w niewoli. „Strasznie bała się zejść na lądowisko, ponieważ była w niewoli”. Nigdy nie udało jej się „przekroczyć mostu na molo i wejść na pokład łodzi”. Historie znajomego zrobiły takie wrażenie, że Kostromitina jeszcze bardziej bał się niewoli niż bombardowania. |
||
![]() |
||
Znaczna
liczba radzieckich jeńców wojennych po obozach nie mogła mieć
dzieci. Często przeprowadzano na nich eksperymenty, poddane przymusowej
sterylizacji. Ci, którzy dożyli końca wojny, znaleźli się pod presją własnej: często kobietom zarzucano, że przeżyły w niewoli. Oczekiwano, że popełnią samobójstwo, ale się nie poddadzą. Co więcej, nawet fakt, że wielu nie miało przy sobie broni w momencie ich schwytania, nie zostało wzięte pod uwagę. W opracowaniu tematu i dodatku do artykułu Elena Senyavskaya , opublikowany w witrynie 10 maja 2012 r., oferujemy naszym czytelnikom nowy artykuł tego samego autora, opublikowany w czasopiśmie W końcowej fazie Wielkiego II wojna światowaPo wyzwoleniu terytorium sowieckiego okupowanego przez Niemców i ich satelitów oraz ściganiu wycofującego się wroga Armia Czerwona przekroczyła granicę państwową ZSRR. Od tego momentu jej zwycięska droga rozpoczęła się w krajach Europy - zarówno dla tych, którzy przez sześć lat ginęli pod faszystowską okupacją, jak i dla tych, którzy byli sojusznikami Trzeciej Rzeszy w tej wojnie, oraz na terytorium samego Hitlera Niemiec. W trakcie tego postępu na Zachód i nieuniknionych różnych kontaktów z miejscową ludnością żołnierze radzieccy, którzy nigdy wcześniej nie byli poza własnym krajem, otrzymali wiele nowych, bardzo sprzecznych wrażeń przedstawicieli innych ludów i kultur, które następnie ukształtowały etnopsychologiczne stereotypy ich postrzegania Europejczyków . Spośród tych wrażeń najważniejszy był wizerunek europejskich kobiet. Wzmianki, a nawet szczegółowe historie o nich, znajdują się w listach i dziennikach, na stronach wspomnień wielu uczestników wojny, gdzie liryczne i cyniczne oceny i intonacje najczęściej występują na przemian.
Inny oficer radziecki, pułkownik sił powietrznych Fedor Smolnikov, 17 września 1944 r., Zapisał swoje wrażenia z Bukaresztu w swoim dzienniku: „Hotel ambasador, restauracja, parter. Widzę bezczynną publiczność idącą, ona nie ma nic do roboty, czeka. Patrzą na mnie jak na rzadkość. „Rosyjski oficer !!!” Jestem bardzo skromnie ubrana, bardziej niż skromnie. Zostawiać. Nadal będziemy w Budapeszcie. Jest to tak samo jak w Bukareszcie. Restauracja pierwszej klasy. Publiczność jest przebrana, piękni Rumuni rzucają wyzwanie oczom (Dalej, podkreślone przez autora artykułu). Noc spędzamy w hotelu najwyższej klasy. Ulica metropolitalna kipi. Nie ma muzyki, publiczność czeka. Kapitał, do cholery! Nie ulegam reklamie ... ” Na Węgrzech armia radziecka Spotkałem nie tylko zbrojny opór, ale także podstępne ciosy ludności w plecy, gdy „zabijali pijanych i włóczących się samotników na farmach” i topili się w dołach silosów. Jednak „kobiety, nie tak zdeprawowane jak Rumuni, poddały się ze wstydliwą łatwością… Trochę miłości, trochę braku ducha, a przede wszystkim strach oczywiście pomógł”. Powołując się na węgierskiego prawnika: „To bardzo dobrze, że Rosjanie tak bardzo kochają dzieci. Szkoda, że \u200b\u200btak bardzo kochają kobiety ”- komentuje Boris Slutsky:„ Nie wziął pod uwagę, że węgierskie kobiety też kochały Rosjan, że wraz z mrocznym strachem, który rozpościera kolana matrony i matek rodzin, była dobroć dziewcząt i desperacka czułość żołnierzy, którzy poddali się zabójcom ich mężów ”. Grigorij Chukhrai w swoich wspomnieniach opisał taki incydent na Węgrzech. Jego część mieściła się w jednym miejscu. Właściciele domu, w którym przebywał z bojownikami, podczas uczty „zrelaksowali się pod wpływem rosyjskiej wódki i przyznali, że ukrywają córkę na strychu”. Oficerowie sowieccy byli oburzeni: „Za kogo nas zabierasz? Nie jesteśmy faszystami! ” „Właściciele wstydzili się i wkrótce przy stole pojawiła się chuda dziewczyna o imieniu Mariyka, która chętnie zaczęła jeść. Potem, po ustabilizowaniu się, zaczęła flirtować, a nawet zadawać nam pytania ... Pod koniec obiadu wszyscy byli przyjaźni i pili „borotshaz” (przyjaźń). Mariyka zbyt prosto zrozumiała toast. Kiedy poszliśmy spać, pojawiła się w moim pokoju w jednej dolnej koszuli. Jako oficer sowiecki natychmiast zdałem sobie sprawę, że przygotowywana jest prowokacja. „Oczekują ode mnie, że uwiedzie mnie urok Marijki i zrobię zamieszanie. Ale nie ulegnę prowokacji - pomyślałem. A uroki Mariyki mnie nie uwiedziły - wskazałem jej drzwi. Następnego ranka gospodyni, stawiając jedzenie na stole, grzebała w naczyniach. "Nerwowy. Prowokacja się nie udała! ” Myślałem. Ten pomysł podzieliłem się z naszym tłumaczem na język węgierski. Wybuchnął śmiechem. To nie jest prowokacja! Wyraziłeś przyjazne nastawienie i zaniedbałeś je. Teraz nie jesteś uważany za osobę w tym domu. Musisz przenieść się do innego mieszkania! Dlaczego ukryli córkę na strychu? Bali się przemocy. Zwyczajem jest dla nas, że dziewczyna przed ślubem za zgodą rodziców może doświadczyć intymności z wieloma mężczyznami. Mówią: nie kupują kota w zawiązanej torbie ... ” Młodzi, fizycznie zdrowi mężczyźni mieli naturalny apetyt na kobiety. Ale łatwość europejskiej moralności zepsuła niektórych radzieckich bojowników, ale przekonała kogoś, wręcz przeciwnie, że stosunków nie należy sprowadzać do prostej fizjologii. Sierżant Alexander Rodin zapisał swoje wrażenia z wizyty - z ciekawości! - burdel w Budapeszcie, gdzie jego część stała przez pewien czas po zakończeniu wojny: „... Po odejściu było obrzydliwe, wstydliwe uczucie kłamstwa i kłamstwa, obraz oczywistej, szczerej pretensji kobiety nie zniknął jej z głowy ... Ciekawe, że tak nieprzyjemny osad po wizycie w burdelu zostałem nie tylko ze mną, młodzieżą wychowaną na zasadach takich jak „nie dawać pocałunku bez miłości, ale także z większością naszych żołnierzy, z którymi musiałem rozmawiać ... Mniej więcej w tych samych dniach musiałem rozmawiać z jednym ładna Magyar (skądś znała język rosyjski). Na jej pytanie, czy podobało mi się to w Budapeszcie, odpowiedziałem, że mi się podoba, tylko domy publiczne były zawstydzające. "Ale dlaczego?" - zapytała dziewczyna. Ponieważ jest nienaturalny, dziki - wyjaśniłem: - kobieta bierze pieniądze, a potem natychmiast zaczyna „kochać!” Dziewczyna pomyślała przez chwilę, a potem skinęła głową i powiedziała: „Masz rację: robienie pieniędzy jest brzydkie” ... ” Polska wywarła na sobie inne wrażenie. Według poety Davida Samojłowa: „... w Polsce trzymali nas surowo. Trudno było uciec z tego miejsca. I psoty zostały surowo ukarane. ” I robi wrażenia z tego kraju, w którym piękno polskich kobiet było jedynym pozytywnym momentem. „Nie mogę powiedzieć, że bardzo polubiliśmy Polskę” - napisał. „Wtedy nie znaleziono w niej nic z szlachty i rycerstwa.” Przeciwnie, wszystko było filistynem, rolnikiem - zarówno koncepcje, jak i zainteresowania. I patrzyli na nas we wschodniej Polsce z ostrożnością i pół wrogością, próbując oderwać to, co było możliwe od wyzwolicieli. Jednak, kobiety były pocieszająco piękne i zalotne, zauroczyły nas przemijającą, gruchoczącą mową, w której wszystko nagle stało się jasne, a oni sami czasami byli oczarowani niegrzeczną męską siłą lub mundurem żołnierza. A bladzi dawni fani, którzy zostawili ich pustych, zgrzytając zębami, na razie poszli w cień… ” Ale nie wszystkie oceny polskich kobiet wyglądały tak romantycznie. 22 października 1944 r. Młodszy porucznik Vladimir Gelfand napisał w swoim dzienniku: „W oddali wyłania się miasto o polskiej nazwie, które zostawiłem [Vladov], z pięknymi Polkami dumnymi z nienawiści . ... Powiedziano mi o polskich kobietach: zwabiły naszych wojowników i oficerów w ramiona, a kiedy poszli spać, odcięli penisa brzytwą, zadławili sobie gardła i podrapali się po oczach. Szalone, dzikie, brzydkie kobiety! Musisz być z nimi ostrożny i nie dać się ponieść ich pięknu. A Polacy są piękni, szumowiny. ” W jego nagraniach są jednak inne nastroje. 24 października organizuje takie spotkanie: „Dzisiaj moimi polskimi towarzyszami w jednej z wiosek okazały się piękne polskie dziewczyny. Skarżyli się na brak facetów w Polsce. Nazywali mnie również „patelnią”, ale byli nietykalni. Delikatnie poklepałem jednego z nich po ramieniu, w odpowiedzi na jej uwagę na temat mężczyzn, i pocieszałem się myślą o otwartej drodze dla niej do Rosji - jest tam wielu mężczyzn. Pospiesznie odsunęła się na bok, a moje słowa odpowiedziały, że są też dla niej mężczyźni. Pożegnali się, ściskając ręce. Nie zgodziliśmy się, ale chwalebne dziewczyny, choć bez przekonania ”. Miesiąc później, 22 listopada, zapisał swoje wrażenia z pierwszego dużego polskiego miasta Mińsk-Mazowiecki, które poznał, a wśród opisów piękna architektury i liczby rowerów, które go uderzyły, umieszcza specjalne miejsce dla wszystkich mieszkańców populacji: „Hałaśliwy, bezczynny tłum, kobiety, jako jedna, w białych czapkach specjalnych, najwyraźniej z wiatrem, które sprawiają, że wyglądają na czterdzieści lat i zaskakują swoją nowością. Mężczyźni w trójkątnych czapkach, w czapkach są grube, schludne, puste. Ilu z nich! ... Kolorowe gąbki, brwi, majsterkowanie, nadmierna delikatność . Jak to nie wygląda jak naturalne ludzkie życie. Wygląda na to, że ludzie sami żyją i poruszają się tylko po to, aby inni mogli na nich spojrzeć, a wszyscy znikną, gdy ostatni widz opuści miasto ... Nie tylko mieszkańcy polskiego miasta, ale także wieśniacy wywarli na sobie silne, choć sprzeczne wrażenie. „Witalność Polaków, którzy przeżyli okropności wojny i okupacji niemieckiej, była niesamowita” - wspominał Alexander Rodin. - niedziela w polskiej wsi. Piękne, eleganckie, polskie kobiety w jedwabnych sukienkach i pończochach, które są zwykłymi wieśniaczkami w dni powszednie, grabieży obornika, boso, niestrudzenie pracują w domu. Starsze kobiety również wyglądają świeżo i młodo. Chociaż wokół oczu są czarne ramki ...„Dalej cytuje swój wpis do pamiętnika z 5 listopada 1944 r .:„ W niedzielę wszyscy mieszkańcy są przebrani. Idąc razem, aby odwiedzić. Mężczyźni w filcowych czapkach, krawatach, swetrach. Kobiety w jedwabnych sukienkach, jasne, nienoszone pończochy. Dziewczyny o różowych policzkach - „panikujące”. Pięknie zwinięte blond fryzury ...Żołnierze w rogu chaty są również zajęci. Ale każdy, kto jest wrażliwy, zauważy, że jest to bolesne wyleczenie. Wszyscy śmieją się głośno, aby pokazać, że wcale ich to nie obchodzi, nawet ich nie dotykają i wcale nie zazdroszczą. A czym jesteśmy gorsi od nich? Niech ją szlag, jakie to szczęście - spokojne życie! W końcu w ogóle nie widziałem jej w życiu cywilnym! ” Jego sierżant Nikołaj Niestierow napisał w swoim dzienniku tego samego dnia: „Dzisiaj jest dzień wolny, Polacy, pięknie ubrani, zbierają się w jednym domu i siedzą w parach. Nawet jakoś staje się niewygodne. Czy nie byłbym w stanie tak siedzieć? ” O wiele bardziej bezlitosny w ich ocenie „europejskiej moralności”, przypominającej „ucztę podczas zarazy”, żołnierz Galina Jartseva. 24 lutego 1945 r. Napisała do swojej przyjaciółki z frontu: „... Gdyby była taka możliwość, możliwe byłoby wysłanie wspaniałych paczek z ich schwytanymi przedmiotami. Tu jest coś. To byłoby nasze rozdęte i rozebrane. Jakie miasta widziałem, jakie kobiety i mężczyźni. I patrząc na nich, jesteście opętani przez takie zło, taką nienawiść! Chodzą, kochają, żyją, a ty idź i uwolnij ich. Śmieją się z Rosjan - „Schwein!” Tak tak! Dranie ... Nie lubię nikogo oprócz ZSRR, z wyjątkiem tych ludzi, którzy z nami mieszkają. Nie wierzę w żadną przyjaźń z Polakami i innymi Litwinami ... ”. W Austrii, gdzie żołnierze radzieccy szturmowali wiosną 1945 r., Stanęli przed „całkowitą kapitulacją”: „Całe wioski były pokryte białymi szmatami. „Starsze kobiety podniosły ręce, gdy spotkały mężczyznę w mundurze Armii Czerwonej”. To tutaj, według B. Słuckiego, żołnierze „przedarli się do jasnowłosych kobiet”. Jednocześnie Austriacy nie okazali się nadmiernie uparci. Zdecydowana większość chłopskich dziewcząt ożeniła się „rozpieszczona”. Żołnierze na wakacjach czuli się jak na łonie Chrystusa. W Wiedniu nasz przewodnik, urzędnik bankowy, zachwycał się wytrwałością i niecierpliwością Rosjan. Uważał, że waleczność wystarczy, aby z wieńcem osiągnąć wszystko, czego chcesz. ” Innymi słowy, sprawa dotyczyła nie tylko strachu, ale także pewnych cech narodowej mentalności i tradycyjnego zachowania. I wreszcie Niemcy. A kobiety wroga - matka, żona, córka, siostra tych, którzy w latach 1941–1944 wyśmiewali ludność cywilną na okupowanym terytorium ZSRR. Co widzieli ich radzieccy żołnierze? Pojawienie się Niemców idących w tłumie uchodźców jest opisane w dzienniku Vladimira Bogomołowa: „Kobiety - stare i młode - w kapeluszach, chustach na głowie z turbanem i po prostu baldachimem, podobnie jak nasze kobiety, w eleganckich płaszczach z futrzanymi kołnierzami i w odrapanym, niezrozumiałym ciętym ubraniu . Wiele kobiet nosi okulary przeciwsłoneczne, aby nie zmrużyć oczu przed jasnym majowym słońcem, chroniąc w ten sposób twarz przed zmarszczkami... ”Lew Kopelew przypomniał spotkanie w Allenstein z ewakuowanymi berlińczykami:„ Na chodniku są dwie kobiety. Skomplikowane czapki, nawet z welonem. Solidne płaszcze i gładkie same w sobie. ” Przywołał do nich komentarze żołnierzy: „kury”, „indyki”, „byłoby tak gładko ...” Jak zachowali się Niemcy, spotykając się z wojskami radzieckimi? W raporcie zastępcy. G.F. Aleksandrow, szef Głównej Dyrekcji Politycznej Armii Czerwonej w Komitecie Centralnym KPZR (B.) z 30 kwietnia 1945 r., W sprawie stosunku ludności cywilnej Berlina do personelu Armii Czerwonej, powiedziano: „Gdy tylko nasze jednostki zajmą jedną lub drugą dzielnicę miasta, mieszkańcy stopniowo zaczynają wychodzić na ulice, prawie wszyscy mają białe rękawy na bandażach. Podczas spotkań z naszymi żołnierzami wiele kobiet podnosi ręce, płacze i trzęsie się ze strachu, ale gdy tylko są przekonani, że żołnierze i oficerowie Armii Czerwonej wcale nie są tym, co wymyślili dla nich ich faszystowska propaganda, strach ten szybko mija, coraz bardziej ludzie wychodzą na ulice i oferują swoje usługi, starając się w każdy możliwy sposób podkreślić swoje lojalne podejście do Armii Czerwonej. ” Zwycięzcy i roztropność Niemców wywarli na zwycięzcach największe wrażenie. W związku z tym warto wspomnieć o historii moździerza N.A. Orłowa, zszokowanego zachowaniem Niemców w 1945 roku: „Nikt w batalionie ministerialnym nie zabił cywilnych Niemców. Naszą specjalnością był germanofil. Gdyby tak się stało, reakcja organów karnych na taki nadmiar byłaby szybka. Odnośnie przemocy wobec niemieckich kobiet. Wydaje mi się, że niektórzy, mówiąc o tym zjawisku, trochę „przesadzają”. Mam w pamięci przykład innego rodzaju. Poszliśmy do niemieckiego miasta, mieszczącego się w domach. Pojawia się „frau”, mający około 45 lat, i pyta „hera komendanta”. Przywieźli ją do Marczenki. Twierdzi, że jest odpowiedzialna za kwartał i zebrała 20 Niemek do służby seksualnej (!!!) rosyjskich żołnierzy. Marczenko rozumiał język niemiecki, a ja stałem obok polityka Dolgoborodowa, który stał obok mnie, tłumaczył znaczenie tego, co powiedzieli Niemcy. Reakcja naszych oficerów była zła i przeklinająca. Niemka została wypędzona, a jej „oddział” gotowy do służby. Ogólnie rzecz biorąc, niemiecka pokora nas przytłoczyła. Spodziewali się od Niemców wojny partyzanckiej, sabotażu. Ale dla tego narodu porządek Ordnung jest ponad wszystko. Jeśli jesteś zwycięzcą, są oni „na tylnych łapach”, zresztą świadomie i nie pod przymusem. To taka psychologia ... ” Podobny przypadek cytował w swoich notatkach wojskowych David Samoilov: „W Arendsfeld, gdzie właśnie się osiedliliśmy, pojawił się niewielki tłum kobiet z dziećmi. Prowadziła je ogromna wąsata Niemka, około pięćdziesięciu lat - Frau Friedrich. Oświadczyła, że \u200b\u200bjest przedstawicielką ludności cywilnej i poprosiła o zarejestrowanie pozostałych mieszkańców. Odpowiedzieliśmy, że można to zrobić, gdy tylko pojawi się biuro komendanta. Nie jest to możliwe, powiedziała Frau Friedrich. - Oto kobiety i dzieci. Muszą być zarejestrowane. Cywile krzyknęli, a łzy potwierdziły jej słowa. Nie wiedząc, co robić, zasugerowałem, żeby zabrali piwnicę domu, w którym nas zakwaterowano. I uspokoili się, zeszli do piwnicy i zaczęli tam siedzieć, czekając na władze. Pani komisarz, Frau Friedrich powiedziała mi łaskawie (nosiłam skórzaną kurtkę). „Rozumiemy, że żołnierze mają małe potrzeby”. Są gotowi - kontynuowała Frau Friedrich - dać im kilka młodszych kobiet na ... Nie kontynuowałem rozmowy z Frau Friedrich. ” Po rozmowie z mieszkańcami Berlina 2 maja 1945 r. Vladimir Bogomolov napisał w swoim dzienniku: „Wchodzimy do jednego z ocalałych domów. Wszystko jest ciche, martwe. Pukamy, proszę otwórz. Słychać, że szepczą na korytarzu, głucho i podekscytowani. Wreszcie drzwi się otwierają. Zwarta grupa kobiet bez wieku kłania się lękliwie, skromnie i posłusznie. Niemki się nas boją, tak im powiedziano Żołnierze radzieccy, zwłaszcza Azjaci, zgwałcą ich i zabiją ... Strach i nienawiść na ich twarzach. Ale czasami wydaje się, że lubią być pokonani - ich zachowanie jest tak ostrożne, ich uśmiechy są słodkie, a słowa słodkie. W dzisiejszych czasach poproszono o opowieści o tym, jak nasz żołnierz wszedł do niemieckiego mieszkania, aby się upił, a Niemcy, gdy tylko go zobaczyła, położyli się na kanapie i zdjęli trykot ”. „Wszyscy Niemcy są zdeprawowani. Nie mają nic przeciwko spaniu z nimi. ” , - taka opinia istniała w wojska radzieckie i był poparty nie tylko wieloma ilustrującymi przykładami, ale także ich nieprzyjemnymi konsekwencjami, które wkrótce odkryli wojskowi lekarze. Dyrektywa Rady Wojskowej 1. Frontu Białoruskiego nr 00343 / Ш z 15 kwietnia 1945 r. Stanowiła: „Podczas pobytu żołnierzy na terytorium wroga gwałtownie wzrosły przypadki chorób przenoszonych drogą płciową wśród personelu wojskowego. Badanie przyczyn tej sytuacji pokazuje, że choroby przenoszone drogą płciową są powszechne wśród Niemców. Przed odwrotem, a także teraz, na okupowanym przez nas terytorium, Niemcy wybrali sztuczną infekcję niemieckich kobiet kiłą i rzeżączką, aby stworzyć duże ogniska dla rozprzestrzeniania się chorób przenoszonych drogą płciową wśród żołnierzy Armii Czerwonej». 26 kwietnia 1945 r. Rada Wojskowa 47. Armii poinformowała, że \u200b\u200b„w marcu liczba chorób przenoszonych drogą płciową wśród personelu wojskowego wzrosła w porównaniu z lutym tego roku. cztery razy. ... Na część kobiet w populacji niemieckiej w badanych obszarach wpływa 8-15%. Zdarzają się przypadki, gdy niemieckie kobiety z chorobami wenerycznymi są specjalnie pozostawione przez wroga w celu zarażenia personelu wojskowego. ” Aby wprowadzić w życie Uchwałę Rady Wojskowej 1. Frontu Białoruskiego nr 056 z 18 kwietnia 1945 r. W sprawie zapobiegania chorobom przenoszonym drogą płciową w oddziałach 33. Armii, wydano ulotkę z następującą treścią: „Towarzysze wojskowi! Uwiodą cię Niemcy, których mężowie ominęli wszystkie domy publiczne w Europie, zostali zarażeni i zarazili swoich Niemców. Przed tobą są ci Niemcy, którzy zostali specjalnie pozostawieni przez wrogów, aby szerzyć choroby przenoszone drogą płciową, a tym samym wykluczać żołnierzy Armii Czerwonej z akcji. Musisz zrozumieć, że nasze zwycięstwo nad wrogiem jest bliskie i że wkrótce będziesz mógł wrócić do swoich rodzin. Jakiego rodzaju oczy ci, którzy przyniosą chorobę zakaźną, spojrzą w oczy krewnym? Czy my, wojownicy bohaterskiej Armii Czerwonej, możemy być źródłem chorób zakaźnych w naszym kraju? NIE! Gdyż moralny wizerunek wojownika Armii Czerwonej musi być tak czysty, jak wizerunek jego Ojczyzny i rodziny! ” Nawet we wspomnieniach Lwa Kopiejewa, z gniewem opisującym fakty przemocy i grabieży sowieckiego personelu wojskowego w Prusach Wschodnich, istnieją linie odzwierciedlające drugą stronę „relacji” z miejscową ludnością: „Mówili o pokorze, służebności, wdzięczności Niemców: po to są bochenek chleba, żony i córki są sprzedawane. ” Piskliwy ton, w jakim Kopelev przekazuje te „historie”, implikuje ich niewiarygodność. Są one jednak potwierdzone przez wiele źródeł. Vladimir Gelfand opisał w swoim dzienniku swoje zaloty z Niemką (zapis został dokonany sześć miesięcy po zakończeniu wojny, 26 października 1945 r., Ale nadal bardzo charakterystyczny): „Chciałem cieszyć się pieszczotami ładnej Margot - wystarczyło całowanie i przytulanie. Spodziewał się więcej, ale nie odważył się żądać i nalegać. Matka dziewczynki była ze mnie zadowolona. Nadal by to zrobił! Na ołtarzu zaufania i przywiązania moich bliskich przyniosłem słodycze i masło, kiełbaski, drogie niemieckie papierosy. Już połowa tych produktów wystarczy, aby mieć pełny powód i prawo do zrobienia czegokolwiek z córką przed matką, a ona nie powie nic przeciwko temu. Bo dzisiejsze jedzenie jest droższe niż życie, a nawet takie młode i słodkie zmysłowe jak delikatna piękność Margot. ” Ciekawe wpisy do pamiętnika pozostawił australijski korespondent wojenny Osmar White, który w latach 1944–1945. był w Europie w szeregach 3. armii amerykańskiej pod dowództwem George'a Patona. Oto, co napisał w Berlinie w maju 1945 r., Zaledwie kilka dni po napadzie: „Przeszedłem nocny kabaret, zaczynając od Feminy w pobliżu Potsdammerplatz. To był ciepły i wilgotny wieczór. Powietrze pachniało ściekami i gnijącymi zwłokami. Fasada Feminy pokryta była futurystycznymi zdjęciami i reklamami nagości w czterech językach. Sala balowa i restauracja były pełne rosyjskich, brytyjskich i amerykańskich oficerów towarzyszących kobietom (lub polujących na nie). Butelka wina kosztuje 25 USD, burger z końskiego mięsa i ziemniaków - 10 USD, paczka amerykańskich papierosów - zapierająca dech w piersiach 20 USD. Policzki berlińskich kobiet były zaczerwienione, a usta zrobione tak, że wydawało się, że Hitler wygrał wojnę. Wiele kobiet było w jedwabnych pończochach.Gospodyni wieczoru otworzyła koncert w języku niemieckim, rosyjskim, angielskim i języki francuskie. Sprowokowało to drwinę kapitana rosyjskiej artylerii, który siedział obok mnie. Pochylił się ku mnie i powiedział w przyzwoitym języku angielskim: „Takie szybkie przejście z krajowego na międzynarodowy! Bomby RAF to świetni profesorowie, prawda? Ogólne wrażenie radzieckich kobiet na kobietach europejskich było eleganckie i eleganckie (w porównaniu z wyczerpanymi wojną rodakami z pół głodującego tyłu, na ziemiach wyzwolonych z okupacji i z przednimi przyjaciółmi ubranymi w tuniki), dostępne, samoobsługowe, luźne lub tchórzliwe uległy. Wyjątkiem były Jugosławia i Bułgar. Surowi i ascetyczni partyzanci jugosłowiańscy byli postrzegani jako towarzysze i uważani za nietykalnych. I biorąc pod uwagę surowość moralną w armia jugosłowiańska„Dziewczęta partyzanckie prawdopodobnie patrzyły na PAP [żony polowe] jako stworzenia specjalnej, złej odmiany”. O Borysie Słucki wspominał to: „... Po samozadowoleniu Ukrainy, po rumuńskiej rozpuście poważny brak bułgarskich kobiet uderzył w nasz lud. Prawie nikt nie chwalił się zwycięstwami. Był to jedyny kraj, w którym oficerom często towarzyszyli mężczyźni do chodzenia, prawie nigdy kobiety. Później Bułgarzy byli dumni, gdy powiedziano im, że Rosjanie wrócą do Bułgarii po panny młode - jedyne na świecie, które pozostały czyste i nietknięte ”. Czeskie piękności, które z radością przywitały sowieckich wyzwolicieli żołnierzy, wywarły na nich miłe wrażenie. Zawstydzone tankowce z pokrytymi olejem i kurzem samochodami bojowymi ozdobionymi wieńcami i kwiatami powiedziały między sobą: „... Coś jest dla panny młodej czymś do czyszczenia. A ich dziewczyny, poznajcie się, zapnijcie. Dobrzy ludzie. Dawno nie widziałem tak szczerego ludu ... ”życzliwość i serdeczność Czechów była szczera. „... - Gdyby to było możliwe, pocałowałbym wszystkich żołnierzy i oficerów Armii Czerwonej za uwolnienie mojej Pragi”, powiedział pracownik praskiego tramwaju pod przyjaznym i aprobującym śmiechem, „opisał atmosferę w wyzwolonej stolicy Czech i nastrój miejscowych mieszkańców 11 maja 1945 r. Boris Polevoy. Ale w innych krajach, przez które przeszła armia zwycięzców, żeńska część populacji nie wzbudziła szacunku. „W Europie kobiety poddały się, zmieniły, zanim ktokolwiek inny… - napisał B. Słucki. - Zawsze byłem zszokowany, zmieszany, zdezorientowany lekkością, wstydliwą łatwością relacji miłosnych. Przyzwoite kobiety, oczywiście, bezinteresowne, wyglądały jak prostytutki - pospieszna dostępność, chęć uniknięcia etapów pośrednich, brak zainteresowania motywami, które popychają mężczyznę do zbliżenia się do nich. Podobnie jak ludzie, którzy nauczyli się trzech nieprzyzwoitych słów z całego słownika tekstów miłosnych, zredukowali całą sprawę do kilku gestów, wywołując urazę i pogardę wśród najbardziej żółtodziobów z naszych oficerów ... Powściągliwościami nie była etyka, ale lęk przed infekcją, lęk przed reklamą, ciąża ” , - i dodał, że w warunkach podboju „powszechna deprawacja obejmowała i ukrywała szczególną deprawację kobiet, czyniła ją niewidzialną i wstydliwą”. Jednak wśród motywów, które przyczyniły się do rozprzestrzeniania „międzynarodowej miłości”, pomimo wszystkich zakazów i surowych rozkazów radzieckiego dowództwa, było jeszcze kilka: kobieca ciekawość dla „egzotycznych” kochanków i bezprecedensowa hojność Rosjan wobec przedmiotu ich sympatii, co wyróżniało ich pozytywnie od tłoczących się mężczyzn w Europie. Porucznik Daniil Zlatkin pod koniec wojny trafił do Danii na wyspie Borngolm. W swoim wywiadzie powiedział, że zainteresowanie rosyjskimi mężczyznami i kobietami europejskimi jest wzajemne: „Nie widzieliśmy kobiet, ale musieliśmy… A kiedy przybyliśmy do Danii… proszę, jest za darmo. Chcieli przetestować, doświadczyć, wypróbować Rosjanina, jak to jest, i wygląda na to, że wyszło lepiej niż Duńczycy. Czemu? Byliśmy bezinteresowni i mili ... Dałem pudełko czekoladek pół stołu, dałem 100 róż nieznanej kobiecie ... na jej urodziny ... " Jednocześnie niewiele osób myślało o poważnym związku, małżeństwie, z uwagi na fakt, że przywódcy radzieccy jasno przedstawili swoje stanowisko w tej sprawie. W uchwale Rady Wojskowej 4 Front ukraiński z 12 kwietnia 1945 r. powiedziano: „1. Wyjaśnij wszystkim oficerom i całemu personelowi oddziałów frontowych, że małżeństwo z obcymi kobietami jest nielegalne i surowo zabronione. 2. Zgłaszaj wszystkie przypadki żołnierzy wojskowych, którzy wychodzą za obce kobiety, a także zgłaszaj relacje naszych ludzi z wrogimi elementami obcych państw, natychmiast po wydaniu polecenia, aby pociągnąć do odpowiedzialności osoby odpowiedzialne za utratę czujności i naruszenie sowieckich przepisów ”. Dyrektywa szefa administracji politycznej 1. Frontu Białoruskiego z 14 kwietnia 1945 r. Brzmiała: „Według szefa Głównej Dyrekcji Personalnej NPO, Centrum nadal przyjmuje wnioski od oficerów armii z prośbą o zezwolenie na zawarcie małżeństwa z kobietami z obcych państw (polski, bułgarski, czeski itd.). Takie fakty należy postrzegać jako przytępienie czujności i przytłumienie patriotycznych uczuć. Dlatego w edukacji politycznej należy zwrócić uwagę na głębokie wyjaśnienie niedopuszczalności takich działań przez oficerów Armii Czerwonej. Aby wyjaśnić wszystkim funkcjonariuszom, którzy nie rozumieją daremności takich małżeństw, brak możliwości poślubienia cudzoziemek, aż do bezpośredniego zakazu włącznie, i nie pozwolić na jedną sprawę. ” A kobiety nie bawią się złudzeniami co do intencji swoich dżentelmenów. „Na początku 1945 r. Nawet najgłupsze węgierskie chłopki nie wierzyły w nasze obietnice. Europejczycy byli już świadomi, że nie wolno nam poślubić cudzoziemców, i podejrzewali, że podobne zamówienie dotyczy również wspólnego pojawiania się w restauracji, kinie itp. To nie powstrzymało ich od kochania naszego kobieciarza, ale nadało tej miłości czysto „niesamowitą” [cielesną] postać ”- napisał B. Slutsky. Ogólnie należy zauważyć, że obraz europejskich kobiet, które powstały wśród żołnierzy Armii Czerwonej w latach 1944–1945, z rzadkimi wyjątkami, okazał się bardzo daleki od cierpiącej postaci z rękami przykutymi łańcuchami, z nadzieją patrząc na radziecki plakat „Europa będzie wolna!”. . |
||
Notatki Artykuł został przygotowany przy wsparciu finansowym Rosyjskiej Fundacji Nauki Humanitarnej, projekt nr 11-01-00363a. W zastosowanym projekcie radziecki plakat 1944 „Europa będzie wolna!” Artysta V. Koretsky druga wojna światowa lodowisko przeszło przez ludzkość. Miliony zmarłych i znacznie bardziej okaleczonych żyć i przeznaczenie. Wszystkie walczące strony zrobiły naprawdę potworne rzeczy, usprawiedliwiając wszystko wojną. Oczywiście, naziści byli szczególnie wyróżnieni pod tym względem, a to nawet nie bierze pod uwagę Holokaustu. Istnieje wiele udokumentowanych i szczerze fikcyjnych historii o tym, co zrobili niemieccy żołnierze. Jeden z wyższych oficerów niemieckich przypomniał sobie odprawy, które otrzymali. Co ciekawe, było tylko jedno zamówienie dla żeńskiego personelu wojskowego: „Strzelaj”. Większość tak czyniła, ale wśród zmarłych często znajdują się ciała kobiet w postaci Armii Czerwonej - żołnierzy, pielęgniarek lub pielęgniarek, na których ciałach były ślady okrutnych tortur. |
||
Ale zanim umarła, była torturowana przez długi czas ze względu na przyjemność. Całe jej ciało zmieniło się w solidny krwawy bałagan. Naziści zrobili mniej więcej to samo z partyzantkami. Przed egzekucją można je rozebrać do naga i trzymać w chłodzie przez długi czas.
Oczywiście, jeńcy byli ciągle gwałceni. A jeśli najwyższym niemieckim urzędnikom zabroniono wchodzić w intymne relacje z jeńcami, wówczas zwykli szeregowcy w tej sprawie mieli więcej skarbców. A jeśli dziewczyna nie umarła po użyciu całej firmy, to została po prostu zastrzelona.
Sytuacja w obozach koncentracyjnych była jeszcze gorsza. Chyba że dziewczyna miała szczęście i ktoś z wyższych sfer obozu zabrał ją do siebie jako służącą. Chociaż niewiele zaoszczędził na gwałcie.
Pod tym względem najbardziej okrutnym miejscem był obóz nr 337. Więźniów trzymano godzinami nago na mrozie, setki ludzi jednocześnie umieszczano w koszarach, a każdego, kto nie mógł wykonać pracy, natychmiast zabijano. Każdego dnia w stalagu niszczono około 700 jeńców wojennych.
Tę samą torturę zastosowano wobec kobiet, jak i mężczyzn, a nawet znacznie gorzej. Pod względem tortur hiszpańska inkwizycja może zazdrościć nazistom. Bardzo często inne kobiety, takie jak żony komendantów, szydziły z dziewcząt, dla zabawy. Przydomek komendanta Stalagu nr 337 brzmiał „kanibal”. „Nie od razu zdecydowałem się opublikować ten rozdział z książki„ Niewola ”na stronie. Jest to jedna z najstraszniejszych i najbardziej heroicznych historii. Kłaniam się wam, kobiety, za wszystko, co ucierpiało i, niestety, nigdy nie doceniane przez państwo, ludzi, badaczy. O tym trudno było pisać. Jeszcze trudniej jest rozmawiać z byłymi więźniami. Kłaniam się wam - Bohaterki. ” „I nie było takich pięknych kobiet na całej ziemi ...” Job. (42:15) „Moje łzy były dla mnie chlebem dzień i noc ... ... moi wrogowie przysięgają na mnie ... " Psałterz. (41: 4: 11) Od pierwszych dni wojny w Armii Czerwonej zmobilizowano dziesiątki tysięcy pracowników służby zdrowia. Tysiące kobiet dobrowolnie przyłączyło się do wojska i do podziału milicji ludowej. Na podstawie decyzji GKO z 25 marca 13 i 23 kwietnia 1942 r. Rozpoczęła się masowa mobilizacja kobiet. Tylko na wezwanie Komsomola 550 tysięcy kobiet radzieckich zostało wojownikami. 300 tysięcy - wcielone do sił obrony powietrznej. Setki tysięcy - w wojskowych służbach medycznych i sanitarnych, oddziałach łączności, jednostkach drogowych i innych. W maju 1942 r. Przyjęto kolejny dekret GKO w sprawie mobilizacji 25 tysięcy kobiet w marynarce wojennej. Utworzono trzy pułki powietrzne kobiet: dwa pułki bombowców i jeden pułk myśliwski, 1. oddzielną brygadę strzelców ochotniczych kobiet i 1. oddzielny pułk strzelców kobiet. Założona w 1942 r. Centralna Kobieca Szkoła Snajperów przeszkoliła 1300 kobiet-snajperów. Ryazan Infantry School. Woroszyłowa wyszkolił kobiety dowódców jednostek piechoty. Dopiero w 1943 r. Ukończyło ją 1388 osób. W latach wojny kobiety służyły we wszystkich oddziałach wojskowych i reprezentowały wszystkie specjalności wojskowe. Kobiety stanowiły 41% wszystkich lekarzy, 43% ratowników medycznych, 100% pielęgniarek. W sumie w Armii Czerwonej służyło 800 tysięcy kobiet. Jednak kobiety i pielęgniarki w armii stanowiły tylko 40%, co narusza powszechną ideę dziewczyny pod ostrzałem, ratując rannych. W swoim wywiadzie A. Wołkow, który przeszedł całą wojnę jako instruktor medyczny, obala mit, że tylko dziewczyny były instruktorami medycznymi. Według niego dziewczynki były pielęgniarkami i pielęgniarkami w batalionach medycznych, a przeważnie mężczyźni służyli jako instruktorzy medyczni i sanitariusze na linii frontu w okopach. „Nie zabrali nawet kruchych mężczyzn na kursy lekarzy. Tylko ciężkich! Praca lekarza jest cięższa niż saper. Lekarz musi czołgać się po okopach co najmniej cztery razy w nocy, aby znaleźć rannych. Jest napisane w filmach i książkach: jest tak słaba, że \u200b\u200bciągnęła rannych , taki duży, prawie kilometr na sobie! Tak, to nonsens. Zostaliśmy szczególnie ostrzeżeni: jeśli pociągniesz rannego mężczyznę do tyłu, zostaną zastrzeleni na miejscu z powodu dezercji. W końcu, do czego jest potrzebny oficer medyczny? Oficer medyczny musi zapobiec dużej utracie krwi i założyć bandaż. pociągnij go do tyłu, bo oficer medyczny ma wszystko pod jego dowództwem. Zawsze jest ktoś, kto wyjdzie z pola bitwy. W końcu oficer medyczny nie jest nikomu podporządkowany. Tylko głowa sanatu. ” Nie wszystko można uzgodnić z A. Wołkowem. Dziewczęta odkażające uratowały rannych, ciągnąc je na siebie, ciągnąc, istnieje wiele przykładów. Kolejna rzecz jest interesująca. Same kobiety z pierwszej linii zauważają niespójność stereotypowych obrazów ekranowych z prawdą wojny. Na przykład była asystentka medyczna Sofya Dubnyakova mówi: „Oglądam filmy o wojnie: pielęgniarka jest na pierwszej linii, jest schludna, czysta, nie ma bawełnianych spodni, ale w spódnicy ma czapkę na grzebieniu… Cóż, to nieprawda! ... czy moglibyśmy wyciągnąć takich rannych? Tak naprawdę nie czołgasz się w spódnicy, gdy w pobliżu są tylko mężczyźni. I tak naprawdę, pod koniec wojny daliśmy nam spódnice. Potem otrzymaliśmy niższe dzianiny zamiast bielizny męskiej ”. Oprócz instruktorów medycznych, wśród których były kobiety, w sanrotach byli tragarze - byli to tylko mężczyźni. Pomagali także rannym. Jednak ich głównym zadaniem jest usunięcie rannych już z pola bitwy. 3 sierpnia 1941 r. Ludowy komisarz obrony wydał rozkaz nr 281: „W sprawie procedury przekazywania wojskowych rozkazów i tragarzy do nagrody rządowej”. Praca sanitariuszy i tragarzy była utożsamiana z wyczynem broni. We wspomnianym rozkazie powiedziano: „Za usunięcie 15 rannych z karabinami lub karabinami maszynowymi z pola bitwy wręczenie rządowej nagrody medalu„ Za zasługi wojskowe ”lub„ Za odwagę ”każdego ordynariusza i tragarza. Za usunięcie z pola bitwy 25 rannych z bronią reprezentującą Zakon Czerwonej Gwiazdy, usunięcie 40 rannych - do Zakonu Czerwonego Sztandaru, usunięcie 80 rannych - do Zakonu Lenina. 150 tysięcy kobiet radzieckich otrzymało zamówienia wojskowe i medale. 200 - Order Chwały 2 i 3 stopnia. Czterech zostało pełnymi posiadaczami Orderu Chwały trzech stopni. 86 kobiet otrzymało tytuł Bohatera Związku Radzieckiego. Przez cały czas służba kobietom w wojsku uważana była za niemoralną. Istnieje wiele obraźliwych kłamstw na ich temat; wystarczy przypomnieć sobie PPS - żonę z obozu polowego. Co dziwne, tego rodzaju stosunek do kobiet narodził się z żołnierzy pierwszej linii. Weteran wojenny N.S. Posylaev wspomina: „Z reguły kobiety, które poszły na front, wkrótce stały się kochankami oficerów. Ale jak mogłoby być inaczej: jeśli kobieta jest sama, nie będzie końca nękanie. To inna sprawa z kimś…” Ciąg dalszy nastąpi... A. Wołkow powiedział, że kiedy do wojska przybyła grupa dziewcząt, natychmiast przyszli po nich „kupcy”: „Najpierw kwatera główna armii zajęła najmłodszą i najpiękniejszą, a następnie niższą kwaterę główną”. Jesienią 1943 r. Pielęgniarka przybyła do jego firmy w nocy. I tylko jeden instruktor medyczny został umieszczony w firmie. Okazuje się, że dziewczynka była „molestowana wszędzie, a ponieważ była gorsza od nikogo, posłali ją wszystkie niżej. Od kwatery głównej armii do kwatery głównej dywizji, potem do kwatery głównej pułku, potem do kompanii, a kompania wysłała ją do okopów. Zina Serdyukova, była sierżant wywiadu 6 Korpusu Kawalerii Gwardii, wiedziała, jak ściśle pozostać przy bojownikach i dowódcach, ale pewnego dnia zdarzyło się coś takiego: „Była zima, pluton zatrzymał się w wiejskim domu, tam miałem kącik. Wieczorem zadzwonił do mnie dowódca pułku. Czasami on sam postawił zadanie wysyłania za linie wroga. Tym razem był pijany, stół z resztkami jedzenia nie został wyczyszczony. Bez słowa podbiegł do mnie, próbując się rozebrać. Wiedziałem, jak walczyć, w końcu jestem zwiadowcą. A potem zadzwonił do ordynariusza, nakazując mi zatrzymać. Obaj zerwali moje ubrania. Gospodyni, u której mieszkali, wpadła w moje okrzyki i tylko to mnie uratowało. Biegałem po wiosce, na wpół ubrany, zwariowany. Z jakiegoś powodu myślałem, że znajdę ochronę przed dowódcą korpusu generałem Sharaburko, który nazwał mnie ojcowską córką. Adiutant mnie nie wpuścił, ale wpadłem do generała, pobity, rozczochrany. Mówiła niespójnie o tym, jak pułkownik M. próbował mnie zgwałcić. Generał uspokoił się, mówiąc, że nie zobaczę już pułkownika M. Miesiąc później dowódca mojej kompanii powiedział, że pułkownik zginął w bitwie, był częścią batalionu karnego. Taka jest wojna, to nie tylko bomby, czołgi, wyczerpujące marsze ... ” Wszystko było w życiu na froncie, gdzie „są cztery kroki do śmierci”. Jednak większość weteranów ze szczerym szacunkiem pamięta dziewczyny, które walczyły na froncie. Najczęściej byli bluźnierowani przez tych, którzy siedzieli z tyłu, za plecami kobiet, które wyszły na front jako wolontariusze. Byli żołnierze pierwszej linii, pomimo trudności, z którymi musieli się zmierzyć w męskiej drużynie, wspominają swoich walczących przyjaciół z ciepłem i wdzięcznością. Rachelle Berezina, w wojsku od 1942 r. - tłumacz rozpoznania wywiadu wojskowego, zakończyła wojnę w Wiedniu jako starszy tłumacz wydziału wywiadu Pierwszego Strażnika Korpusu Zmechanizowanego pod dowództwem generała porucznika I.N. Rusijanowa. Mówi, że traktowali ją z szacunkiem, w wywiadzie w jej obecności nawet przestało się przeklinać. Maria Fridman, oficer rozpoznawczy 1. dywizji NKWD, który walczył w rejonie Nevskaya Dubrovka pod Leningradem, wspomina, że \u200b\u200bpilnowali ją harcerze, wypełnieni cukrem i czekoladą, które znaleziono w niemieckich ziemiankach. To prawda, że \u200b\u200bczasem trzeba było się bronić „pięścią w zęby”. „Jeśli nie dasz jej w zęby, znikniesz! W końcu harcerze zaczęli mnie chronić przed zalotnikami innych ludzi:„ Jeśli nikt, nikt ”. Kiedy w pułku pojawiły się wolontariuszki z Leningradu, co miesiąc ciągnięto nas do „lęgów”, jak to nazywaliśmy. W batalionie medycznym sprawdzili, czy ktoś zaszedł w ciążę ... Po jednym takim „wylęgu” dowódca pułku zapytał mnie ze zdziwieniem: „Maruska, nad kim się opiekujesz? I tak nas zabiją ... ”Niegrzeczni ludzie byli mili, ale mili. I uczciwe. Tak wojowniczej sprawiedliwości, jak w okopach, nigdy później nie spotkałem ”. Codzienne trudności, z jakimi musiała się zmierzyć Maria Friedman na froncie, zostały teraz zapamiętane z ironią. „Wszy utknęły z żołnierzami. Ściągają koszule, spodnie i jaka jest dziewczyna? Muszę poszukać opuszczonej ziemianki i tam, rozebierając się nago, próbowałem oczyścić się z wszy. Czasami mi pomogli, ktoś stanął w drzwiach i powiedział: „Nie przejmuj się, Maruska miażdży wszy!” Dzień kąpieli! I wyjdź z potrzeby! Jakoś się odizolowała, wspięła pod krzak, na parapet okopów, Niemcy albo nie zauważyli od razu, albo pozwolili mi siedzieć cicho, ale kiedy zaczęła naciągać majtki, gwizdała w lewo i prawo. Wpadłem do rowu, majtki na piętach. Och, grzebali w okopach o tym, jak Maruskin oślepił Niemców z powrotem ... Z początku przyznaję, że gryzienie tego żołnierza drażniło mnie, dopóki nie zdałem sobie sprawy, że nie śmieją się ze mnie, ale śmieją się z losu żołnierza, z krwi i wszy, aby przetrwać, nie stracić zmysłów. I wystarczyło mi, że po krwawej potyczce ktoś zapytał z niepokojem: „Manka, żyjesz?” M. Friedman walczył na froncie i za liniami wroga, został trzykrotnie ranny, otrzymał medal „Za odwagę”, Order Czerwonej Gwiazdy ... Ciąg dalszy nastąpi... Dziewczęta z pierwszej linii niosły wszystkie trudności życia na pierwszej linii na równi z mężczyznami, nie mniej niż odwaga czy umiejętności wojskowe. Niemcy, których kobiety pełniły jedynie funkcje pomocnicze w wojsku, byli bardzo zaskoczeni aktywnym udziałem kobiet radzieckich w działaniach wojennych. Próbowali nawet zagrać w „kobiecą kartę” w propagandzie, mówiąc o nieludzkości systemu sowieckiego, który rzuca kobiety w płomienie wojny. Przykładem tej propagandy jest niemiecka ulotka, która ukazała się na froncie w październiku 1943 r .: „Jeśli zraniłeś przyjaciela ...” Bolszewicy zawsze zaskakiwali cały świat. I w tej wojnie dali coś zupełnie nowego: « Kobieta z przodu! Od czasów starożytnych ludzie toczyli wojnę i wszyscy zawsze wierzyli, że wojna jest biznesem mężczyzny, mężczyźni powinni walczyć i nigdy nikomu nie przyszło do głowy, aby angażować kobiety w wojnę. To prawda, że \u200b\u200bbyły pojedyncze przypadki, takie jak notoryczni „perkusiści” pod koniec ostatniej wojny - ale były to wyjątki i przeszły do \u200b\u200bhistorii jako ciekawostka lub anegdota. Ale nikt nie myślał o masowym zaangażowaniu kobiet w wojsku jako bojowników na linii frontu z bronią w rękach, z wyjątkiem bolszewików. Każdy naród stara się chronić swoje kobiety przed niebezpieczeństwem, aby uratować kobietę, ponieważ kobieta jest matką, zachowanie narodu zależy od niej. Większość mężczyzn może umrzeć, ale kobiety muszą przetrwać, w przeciwnym razie cały naród może umrzeć. ” Czy Niemcy nagle pomyśleli o losie narodu rosyjskiego, martwią się kwestią jego zachowania. Oczywiście nie! Okazuje się, że wszystko to jest tylko wstępem do najważniejszej myśli niemieckiej: „Dlatego rząd każdego innego kraju w przypadku nadmiernych strat zagrażających dalszemu istnieniu narodu próbowałby wycofać swój kraj z wojny, ponieważ jego lud jest drogi każdemu rządowi krajowemu”. (Podkreślone przez Niemców. Oto główna idea: musimy zakończyć wojnę, a rząd potrzebuje narodowej. - Aron Schneer). « W przeciwnym razie bolszewicy myślą. Gruziński Stalin i różne Kaganowicze, Beria, Mikojanie i cały żydowski kagal (jak sobie radzić bez antysemityzmu w propagandzie! - Aron Schneer), siedząc na szyi ludu, absolutnie nie obchodzą narodu rosyjskiego i wszystkich innych narodów Rosji i samej Rosji. Mają jeden cel - utrzymać swoją moc i skórki. Dlatego potrzebują wojny, wojny wszelkimi środkami, wojny wszelkimi środkami, kosztem każdej ofiary, wojny do ostatniego mężczyzny, do ostatniego mężczyzny i kobiety. „Jeśli zranili przyjaciela” - na przykład obie nogi lub ręce zostały oderwane, do cholery, „piekło” i „dziewczyna” zginęliby z przodu, wciągnęliby ją również do maszynki do mięsa podczas wojny, nie ma z nią nic delikatnego. Stalinowi nie jest przykro z powodu Rosjanki ... ” Niemcy, rzecz jasna, przeliczyli się, nie wzięli pod uwagę szczerego impulsu patriotycznego tysięcy sowieckich kobiet, ochotniczek. Oczywiście była mobilizacja, środki nadzwyczajne w warunkach skrajnego niebezpieczeństwa, tragiczna sytuacja panująca na frontach, ale błędem byłoby nie brać pod uwagę szczerego patriotycznego impulsu młodych ludzi urodzonych po rewolucji i przygotowanych ideologicznie w latach przedwojennych do walki i poświęcenia. Jedną z tych dziewcząt była Julia Drunina, 17-letnia uczennica, która poszła na przód. Wiersz napisany przez nią po wojnie wyjaśnia, dlaczego ona i tysiące innych dziewcząt dobrowolnie poszły na front: „Opuściłem dzieciństwo w brudnym domu, w szeregu piechoty, w plutonie sanitarnym ... Przybyłem ze szkoły do \u200b\u200bwilgotnych mieszkań. Od pięknej damy - do„ matki ”i„ przewinięcia ”. Ponieważ nazwa jest bliższa niż„ Rosja ”, Nie mogłem tego znaleźć ”. Kobiety walczyły na froncie, zapewniając w ten sposób swoje równe prawa z mężczyznami w obronie Ojczyzny. Wróg wielokrotnie chwalił udział kobiet radzieckich w bitwach: „Rosyjskie kobiety… komuniści nienawidzą każdego wroga, są fanatyczni, niebezpieczni. W 1941 r. Bataliony sanitarne broniły się swoimi granatami i strzelały do \u200b\u200bostatnich granic przed Leningradem”. Oficer łącznikowy, książę Albert z Hohenzollernu, który brał udział w ataku na Sewastopol w lipcu 1942 r. „Podziwiał Rosjan, a zwłaszcza kobiety, które według niego wykazują niesamowitą odwagę, godność i wytrzymałość”. Według włoskiego żołnierza on i jego towarzysze musieli walczyć w pobliżu Charkowa przeciwko „Pułkowi Kobiet Rosyjskich”. Włosi schwytali kilka kobiet. Jednak zgodnie z umową między Wehrmachtem a armią włoską wszyscy schwytani Włosi zostali przeniesieni do Niemców. Ten ostatni postanowił zastrzelić wszystkie kobiety. Według Włochów „kobiety nie spodziewały się innej. Poprosiły tylko o pozwolenie na umycie się w łaźni i pranie brudnych ubrań, aby umrzeć czyste, jak powinno być zgodnie ze starymi rosyjskimi obyczajami. Niemcy spełnili swoją prośbę. A teraz, po umyciu i zakładając czyste koszule, poszliśmy zastrzelić ... ” Fakt, że historia Włochów o udziale piechoty w bitwach nie jest fikcją, potwierdza inna historia. Ponieważ zarówno w sowieckich dziełach naukowych, jak i literaturze pięknej istniało wiele odniesień tylko do wyczynów poszczególnych kobiet, przedstawicieli wszystkich specjalności wojskowych i nigdy nie rozmawiały o udziale poszczególnych jednostek piechoty w bitwach, musiałem sięgnąć do materiałów opublikowanych w gazecie Własów Zaria . Ciąg dalszy nastąpi... Artykuł „Valya Nesterenko - rozpoznanie pomkomvzvoda” opowiada o losach schwytanej sowieckiej dziewczyny. Valya ukończyła Ryazan Infantry School. Według niej około 400 kobiet i dziewcząt studiowało z nią: „Kim byli wszyscy ochotnicy? Byli uważani za ochotników. Ale jak poszli! Młodzi ludzie się spotkali, przedstawiciel z dystryktu przyjechał na spotkanie i zapytał:„ Jak, dziewczęta, kochają sowiecki reżim? ” Odpowiadają - „Kochamy”. - „Więc trzeba chronić!” Piszą oświadczenia, a następnie próbują odmówić! I od 1942 r. W ogóle zaczęła się mobilizacja. Każdy otrzymuje wezwanie, jest w wojskowym biurze rekrutacyjnym. Idzie do komisji. Komisja daje wniosek: nadaje się do służby wojskowej. „Zostaną zmobilizowani do pracy. A ci, którzy są młodsi i bez dzieci, będą w wojsku. Na moim studiach było 200 osób. Niektórzy nie chcieli się uczyć, ale zostali następnie wysłani do kopania okopów”. W naszym pułku trzech batalionów było dwóch mężczyzn i jedna kobieta. Kobieta była pierwszym batalionem - strzelcami maszynowymi. Na początku były w nim dziewczynki z domów dziecka. Byli zdesperowani. Z tym batalionem zajmowaliśmy się do dziesięciu osadya potem większość z nich przestała działać. Żądanie uzupełnienia. Następnie resztki batalionu wycofano z frontu i wysłano nowy batalion kobiet z Serpuchowa. Specjalnie utworzono tam oddział kobiet. W nowym batalionie były starsze kobiety i dziewczęta. Wszyscy mieli mobilizację. Studiował przez trzy miesiące u strzelców maszynowych. Na początku, choć nie było wielkich walk, byli odważni. Nasz pułk zaatakował wioski Żylino, Savkino, Suroweżki. Batalion żeński działał na środku, a męski batalion z lewej i prawej flanki. Żeński batalion miał przejść przez Hełm i stanąć na skraju lasu. Wspinali się tylko na wzgórze - artyleria zaczęła bić. Dziewczęta i kobiety zaczęły krzyczeć i płakać. Zagubiony w kupie, więc niemiecka artyleria ułożyła je wszystkie w kupę. W batalionie było co najmniej 400 osób, a trzy dziewczynki pozostały przy życiu z całego batalionu. Co się stało - i wyglądają przerażająco ... góry kobiecych zwłok. Czy to kobiecy biznes, wojna? Nie wiadomo, ile kobiet-żołnierzy Armii Czerwonej zostało schwytanych w Niemczech. Niemcy nie rozpoznali jednak kobiet jako personelu wojskowego i uważali je za partyzantów. Dlatego, według niemieckiego szeregowca Bruno Schneidera, przed wysłaniem jego kompanii do Rosji ich dowódca, porucznik Prince, zapoznał żołnierza z rozkazem: „Zastrzelić wszystkie kobiety, które służą w Armii Czerwonej”. Liczne fakty wskazują, że ten rozkaz stosowano przez całą wojnę. W sierpniu 1941 r. Na rozkaz Emila Knola, dowódcy żandarmerii polowej 44 Dywizji Piechoty, zastrzelono jeńca wojennego - lekarza wojskowego. W mieście Mglinsk w obwodzie briańskim w 1941 r. Niemcy schwytali dwie dziewczyny z jednostki sanitarnej i zastrzelili je. Po klęsce Armii Czerwonej na Krymie w maju 1942 r. Nieznana dziewczyna w mundurze wojskowym ukrywała się w domu mieszkańca Buriaczenki w wiosce rybackiej Mayak w pobliżu miejscowości Kercz. 28 maja 1942 r. Niemcy odkryli ją podczas przeszukania. Dziewczyna opierała się nazistom, krzycząc: „Strzelajcie, dranie! Umieram za naród radziecki, za Stalina, a wy, potwory, dostaniecie śmierci psa!” Dziewczyna została zastrzelona na podwórku. Pod koniec sierpnia 1942 r. Grupa żeglarzy została zastrzelona w wiosce Krymskiego Krasnodaru, wśród nich było kilka dziewcząt w mundurach. We wsi Starotitarovskaya terytorium Krasnodar, wśród rozstrzelanych jeńców wojennych znaleziono zwłoki dziewczynki w mundurze Armii Czerwonej. Miała paszport na imię Tatiana Aleksandrowna Michajłowa, 1923 r. Urodziła się w wiosce Novo-Romanovka. We wsi Woroncowo-Dashkowskoje na terytorium Krasnodarskim we wrześniu 1942 r. Schwytany pasożyt wojskowy Glubokova i Yachmenev zostali brutalnie torturowani. 5 stycznia 1943 r. Niedaleko farmy Severny złapano 8 żołnierzy Armii Czerwonej. Wśród nich jest pielęgniarka o imieniu Luba. Po długotrwałych torturach i zastraszaniu wszyscy schwytani zostali zastrzeleni. Tłumacz wywiadu dywizji P. Rafes przypomina, że \u200b\u200bwe wsi Smagleyevka, wyzwolonej w 1943 r., 10 km od Kantemirovki, mieszkańcy opowiedzieli, jak w 1941 r. „Wyciągnięto nagą ranną porucznik, skaleczyła się w twarz, ręce, przecięła piersi ...” Wiedząc, co ich czeka w przypadku niewoli, żołnierze z reguły walczyli do końca. Często schwytane kobiety były poddawane przemocy przed śmiercią. Żołnierz z 11. Dywizji Pancernej Hans Rudhoff zeznaje, że zimą 1942 r. „... rosyjscy sanitariusze leżeli na drogach. Zostali zastrzeleni i wrzuceni na drogę. Byli nadzy ... Na tych trupach… napisano nieprzyzwoite napisy „ W Rostowie w lipcu 1942 r. Niemieccy motocykliści włamali się na dziedziniec, na którym znajdowały się pielęgniarki ze szpitala. Zamierzali przebrać się w cywilne ubrania, ale nie mieli czasu. Byli tak, w mundurze wojskowym, zaciągnięci do stodoły i zgwałceni. Nie zabili jednak. Więźniarki, które trafiły do \u200b\u200bobozów, były również poddawane przemocy i zastraszaniu. Były jeniec wojenny K.A. Shenipov powiedział, że w obozie w Drogobyczu była piękna uwięziona dziewczyna o imieniu Lyuda. „Kapitan Shtroer, komendant obozu, próbował ją zgwałcić, ale ona się oparła, po czym wezwani przez kapitana niemieccy żołnierze przywiązali Ludę do łóżka, i w tej pozycji Shtroer zgwałcił ją, a następnie zastrzelił”. W stallagu 346 w Kremenczug na początku 1942 r. Niemiecki lekarz obozowy Orland zebrał 50 kobiet-lekarzy, sanitariuszy, pielęgniarek, rozdzielił ich i „nakazał naszym lekarzom zbadanie ich z genitaliów - czy nie cierpią na choroby przenoszone drogą płciową. Sam zrobił badanie zewnętrzne. Wybrał 3 z nich zabrało je do swego „sługi”. Niemieckie żołnierze i oficerowie przyszli po kobiety badane przez lekarzy. Niewiele z tych kobiet udało się uniknąć gwałtu. Strażnicy obozowi spośród byłych jeńców wojennych i policji obozowej byli szczególnie cyniczni wobec jeńców wojennych. Zgwałcili jeńców lub, zagrożeni śmiercią, zmusili ich do wspólnego życia. W Stalagu nr 337, niedaleko Baranowicz, na specjalnie ogrodzonym terenie z drutu kolczastego przetrzymywano około 400 jeńców wojennych. W grudniu 1967 r., Podczas spotkania trybunału wojskowego białoruskiego okręgu wojskowego, były szef straży obozowej A.M. Jarosz przyznał, że jego podwładni zgwałcili więźniów bloku kobiecego. Więźniowie wojenni Millerovo byli również przetrzymywani w niewoli. Komendantem baraku żeńskiego był Niemiec z Niemców z Wołgi. Los dziewcząt chodzących w tej chacie był okropny: „Policja często zaglądała do tej chaty. Każdego dnia za pół litra komendant dawał każdej dziewczynie wybór na dwie godziny. Policjant mógł zabrać ją do swoich baraków. Mieszkali dwie w pokoju. Przez dwie godziny mógł ją wykorzystać jako coś, do znęcania się, kpienia, robienia wszystkiego, co chce. Kiedy podczas wieczornej weryfikacji przyszedł szef policji, dali mu dziewczynę całą noc, Niemiec narzekał, że ci „dranie” niechętnie chodzą do twoich policjantów. Doradził z uśmiechem: „A to ty nie chcesz iść, zorganizować „czerwonego strażaka”. Dziewczyna została rozebrana do naga, ukrzyżowana, przywiązana sznurkami na podłodze. Następnie wzięli dużą czerwoną paprykę, odwrócili ją i włożyli do pochwy dziewczyny. Zostawili ją w tej pozycji na pół godziny. Wiele dziewcząt przygryzło usta, aby powstrzymać krzyk, a po takiej karze nie mogły się ruszać przez długi czas. Komendant, którego oczy nazywano kanibalem, cieszył się nieograniczonymi prawami w stosunku do schwytanych dziewcząt i wynalazł la i inne wyrafinowane zastraszanie. Na przykład „kara własna”. Istnieje specjalny kołek, który ma poprzecznie 60 centymetrów wysokości. Dziewczyna powinna rozebrać się do naga, włożyć kołek do odbytu, trzymać poprzeczkę rękami, położyć stopy na stołku i trzymać przez trzy minuty. Kto nie mógł tego znieść, musiał najpierw powtórzyć. O tym, co działo się w obozie dla kobiet, dowiedzieliśmy się od samych dziewcząt, które opuściły chatę i siedziały na ławce przez około dziesięć minut. Ponadto policjanci chwalili się z dumą swoimi wyczynami i zaradnym Niemcem ”. Ciąg dalszy nastąpi... W wielu obozach przetrzymywano jeńców wojennych. Według naocznych świadków zrobili wyjątkowo nieszczęśliwe wrażenie. W warunkach życia obozowego było to dla nich szczególnie trudne: oni, jak nikt inny, cierpieli z powodu braku podstawowych warunków sanitarnych. K. Kromiadi, członek komitetu ds. Podziału pracy, który odwiedził obóz w Siedlicach jesienią 1941 r., Rozmawiał z schwytanymi kobietami. Jedna z nich, lekarka, przyznała: „... wszystko jest tolerowane, z wyjątkiem braku pościeli i wody, co nie pozwala nam się przebrać ani umyć”. Grupa pracownic medycznych schwytanych w kijowskim kotle we wrześniu 1941 r. Została zatrzymana we obozie Włodzimierz Wołyńsk - Oflag nr 365 „Nord”. Pielęgniarki Olga Lenkovskaya i Taisiya Shubina zostały schwytane w październiku 1941 r. W obwodzie Wiazemskiego. Najpierw kobiety trzymano w obozie w Gżhatsku, a następnie w Wyjmie. W marcu, kiedy zbliżała się Armia Czerwona, Niemcy przenieśli schwytane kobiety do Smoleńska w Dulagu nr 126. W obozie było niewielu więźniów. Zawarta w osobnej chacie komunikacja z mężczyznami była zabroniona. Od kwietnia do lipca 1942 r. Niemcy uwolnili wszystkie kobiety ze „warunkiem swobodnego osiedlenia się w Smoleńsku”. Po upadku Sewastopola w lipcu 1942 r. Schwytano około 300 pracownic medycznych: lekarzy, pielęgniarek i pielęgniarek. Początkowo zostali wysłani do Slavuty, aw lutym 1943 r., Zbierając około 600 kobiet jeńców wojennych w obozie, załadowali je do samochodów i odwieźli na Zachód. W Równem wszyscy stali w kolejce i rozpoczęły się kolejne poszukiwania Żydów. Jeden z więźniów, Kazachenko, poszedł i pokazał: „to jest Żyd, to jest komisarz, to jest partyzant”. Kto został oddzielony od grupy ogólnej, zastrzelony. Pozostałe zostały ponownie załadowane do samochodów, mężczyzn i kobiet razem. Sami więźniowie podzielili samochód na dwie części: w jednej kobiety, w drugiej mężczyzn. Przykucnął w dziurze w podłodze. Po drodze schwytani mężczyźni lądowali na różnych stacjach, a kobiety przywieziono do miasta Zoes 23 lutego 1943 r. Ustawili się w szeregu i ogłosili, że będą pracować w fabrykach wojskowych. W grupie więźniów była Evgenia Lazarevna Klemm. Żydówka Nauczyciel historii w Odeskim Instytucie Pedagogicznym, udając Serbkę. Cieszyła się szczególnym autorytetem wśród jeńców wojennych. E.L. Klemm w imieniu wszystkich na język niemiecki stwierdził: „Jesteśmy jeńcami wojennymi i nie będziemy pracować w fabrykach wojskowych”. W odpowiedzi zaczęli bić wszystkich, a następnie zaprowadzili ich do małego pokoju, w którym z powodu ciasnych warunków nie można było usiąść ani się poruszyć. Więc stali prawie przez jeden dzień. A następnie rebelianci zostali wysłani do Ravensbrück. Ten obóz kobiecy został utworzony w 1939 r. Pierwszymi więźniami Ravensbrück byli więźniowie z Niemiec, a następnie z krajów europejskich okupowanych przez Niemców. Wszyscy więźniowie zostali odcięci nago, ubrani w paski (niebieskie i szare paski) sukienki i kurtki bez podszewki. Bielizna - koszula i majtki. Żadne staniki ani paski nie powinny. W październiku wydano parę starych pończoch na sześć miesięcy, ale nie wszyscy zdołali się do nich dostać aż do wiosny. Buty, podobnie jak w większości obozów koncentracyjnych, są drewnianymi klockami. Barak podzielony był na dwie części połączone korytarzem: pokój dzienny, w którym znajdowały się stoły, taborety i małe szafki ścienne, oraz sypialnia - trzypiętrowe łóżka piętrowe z wąskim przejściem między nimi. Dwóch więźniów otrzymało jeden bawełniany koc. W osobnym pokoju mieszkał blok - starsza chata. Na korytarzu była łazienka. Więźniowie pracowali głównie w przedsiębiorstwach krawieckich w obozie. W Ravensbrück wykonano 80% wszystkich mundurów dla żołnierzy SS, a także ubrania obozowe dla mężczyzn i kobiet. Pierwsze sowieckie jeńcy wojenne - 536 osób - przybyły do \u200b\u200bobozu 28 lutego 1943 r. Najpierw wszyscy zostali wysłani do łaźni, a następnie dostali obozowe ubrania w paski z czerwonym trójkątem z napisem: „SU” - Związek Sowjet. Jeszcze przed przybyciem kobiet radzieckich esesmani szerzyli w obozie pogłoski, że gang kobiet-morderców zostanie przywieziony z Rosji. Dlatego umieszczono je w specjalnej jednostce, ogrodzonej drutem kolczastym. Każdego dnia więźniowie wstawali o 4 rano, czasem nawet kilka godzin. Następnie pracowali przez 12-13 godzin w szwalniach lub w obozowej ambulatorium. Śniadanie składało się z kawy ersatz, której kobiety używały głównie do mycia włosów, ponieważ nie było ciepłej wody. W tym celu kawa była kolejno zbierana i myta. Kobiety, których włosy przetrwały, zaczęły używać grzebieni, co same zrobiły. Francuzka Micheline Morel przypomina, że \u200b\u200b„Rosjanki, używając fabrycznych maszyn, tną drewniane deski lub metalowe talerze i szlifują je, aby stały się całkiem akceptowalnymi grzebieniami. Na drewniany przegrzebek dali połowę porcji chleba, na metalową czerpak - całą partię”. Na lunch więźniowie otrzymali pół litra balandy i 2-3 gotowane ziemniaki. Wieczorem otrzymaliśmy za pięć mały bochenek chleba zmieszany z trocinami i znów pół litra balandu. Jeden z więźniów S. Müller świadczy o wrażeniu, jakie kobiety radzieckie zrobiły na więźniach Ravensbrück w swoich wspomnieniach: „... w jedną niedzielę kwietnia dowiedzieliśmy się, że sowieccy więźniowie odmówili wykonania jakiegokolwiek rozkazu, odnosząc się do że zgodnie z Konwencją genewską Czerwonego Krzyża należy ich traktować jak jeńców wojennych. Dla władz obozu było to niespotykane zuchwalstwo. Przez pierwszą połowę dnia zmuszono ich do marszu wzdłuż Lagerstrasse (głównej „ulicy” obozu - notka autora) i pozbawiono ich obiadu. Ale kobiety z bloku Armii Czerwonej (jak nazywaliśmy koszary, w których mieszkali) postanowiły przekształcić tę karę w demonstrację ich siły. Pamiętam, jak ktoś krzyknął w naszym bloku: „Spójrz, Armia Czerwona maszeruje!” Wybiegliśmy z koszar i popędziliśmy na Lagerstrasse. A co widzieliśmy To było niezapomniane! Pięćset kobiet radzieckich, dziesięć z rzędu, zachowując jednakowe podstawy, szło, jakby na paradzie, wybijając krok. Ich kroki, niczym przewrócenie bębna, rytmicznie biją rytm wzdłuż Lagerstrasse. Cała kolumna przesunęła się jako całość. Nagle kobieta po prawej stronie pierwszego rzędu wydała rozkaz śpiewać. Policzyła: „Raz, dwa, trzy!” I śpiewali: Wstań przez ogromny kraj, wstań do śmiertelnej bitwy ... Potem śpiewali o Moskwie. Faszyści byli zaskoczeni: kara marszu upokorzonych jeńców wojennych zamieniła się w demonstrację ich siły i przynależności ... SS nie opuściło sowieckich kobiet bez lunchu. Więźniowie polityczni z góry dbali o żywność dla nich ”. Ciąg dalszy nastąpi... Radzieckie jeńczynie wojenne niejednokrotnie pokonały swoich wrogów i współwięźniów jednością i duchem oporu. Kiedyś 12 sowieckich dziewcząt znalazło się na liście więźniów przeznaczonych do wysłania na Majdanek, w komorach gazowych. Kiedy esesmani przybyli do chaty, by zabrać kobiety, towarzysze odmówili ich ekstradycji. Esesmanom udało się je znaleźć. „Pozostałe 500 osób uformowało po pięć osób i poszło do komendanta. Tłumaczem był EL Klemm. Komendant wjechał na blok tych, którzy przyszli, grożąc im egzekucją, i rozpoczęli strajk głodowy”. W lutym 1944 r. Około 60 jeńców wojennych z Ravensbrück zostało przeniesionych do fabryki samolotów Heinkel w obozie koncentracyjnym w Barth. Dziewczyny też nie chciały tam pracować. Następnie ustawiono je w dwóch rzędach i kazano rozebrać się do koszul, usunąć drewniane klocki. Przez wiele godzin stali na mrozie, co godzinę naczelnik przynosił kawę i łóżko komuś, kto zgadza się iść do pracy. Następnie trzy dziewczynki wrzucono do celi karnej. Dwóch z nich zmarło na zapalenie płuc. Ciągłe zastraszanie, ciężka praca, głód doprowadziły do \u200b\u200bsamobójstwa. W lutym 1945 r. Obrońca Sewastopola, chirurg Zinaida Aridova, rzucił się na drut. Niemniej jednak więźniowie wierzyli w wyzwolenie, a wiara ta zabrzmiała w utworze nieznanego autora: Rosyjskie dziewczyny nad głową! Bądź odważny! Nie musimy długo znosić, Słowik leci na wiosnę ... I otwiera nam drzwi, Zdejmuje z ramion sukienkę w paski I leczy głębokie rany, Wytrzyj łzy z opuchniętych oczu. Rosyjskie dziewczyny nad głową! Bądź Rosjaninem wszędzie, wszędzie! Poczekaj krótko, nie długo - i będziemy na rosyjskiej ziemi. Była więźniarka Germaina Tillon w swoich wspomnieniach nadała szczególny charakter rosyjskim jeńcom wojennym, które poległy w Ravensbrück: „... ich spójność wyjaśniono faktem, że przeszli przez szkołę wojskową przed ich schwytaniem. Byli młodzi, silni, schludni, uczciwi, a także ładni niegrzeczni i niewykształceni. Wśród nich byli intelektualiści (lekarze, nauczyciele) - przyjaźni i uprzejmi. Ponadto podobało nam się ich nieposłuszeństwo, niechęć do posłuszeństwa Niemcom ”. Kobiety jeńców wojennych wysyłano do innych obozów koncentracyjnych. Więzień Auschwitz A. Lebiediew przypomina, że \u200b\u200bw obozie dla kobiet przebywali spadochroniarze Ira Iwannikowa, Żenia Sarichewa, Wiktorina Nikitina, lekarz Nina Kharlamova i pielęgniarka Claudia Sokolova. W styczniu 1944 r. Za odmowę podpisania zgody na pracę w Niemczech i przeniesienie do kategorii pracowników cywilnych wysłano na Majdanek ponad 50 jeńców wojennych z obozu w Helmie. Byli wśród nich doktor Anna Nikiforova, asystenci wojskowi Efrosinya Tsepennikova i Tonya Leontyeva, porucznik piechoty Vera Matyutskaya. Nawigator pułku lotniczego Anna Egorova, której samolot został zestrzelony nad Polską, zszokowany pociskiem o zwęglonej twarzy, został schwytany i osadzony w obozie w Küstryn. Pomimo śmierci w niewoli, pomimo faktu, że jakiekolwiek powiązania między jeńcami wojennymi mężczyzn i kobiet były zabronione, tam gdzie pracowali razem, najczęściej w obozowych infirmariach, czasem rodziła się miłość, dając nowe życie. Z reguły w tak rzadkich przypadkach kierownictwo niemieckiego skrzydła szpitalnego nie przeszkadzało w porodzie. Po urodzeniu dziecka matka-jeniec wojenna została albo przeniesiona do stanu cywilnego, zwolniona z obozu i zwolniona w miejscu zamieszkania jej krewnych na okupowanym terytorium, albo wróciła z dzieckiem do obozu. Tak więc z dokumentów szpitala obozowego Stalag nr 352 w Mińsku wiadomo, że „siostra medyczna Sindeva Alexandra, która przybyła do I City Hospital for Child poród 23.2.42, poszła z dzieckiem do obozu jenieckiego Rolland”. W 1944 r. Nastąpiło zaostrzenie stosunku do jeńców wojennych. Są poddawane nowym kontrolom. Zgodnie z postanowienia ogólne W sprawie weryfikacji i selekcji radzieckich jeńców wojennych 6 marca 1944 r. OKV wydał specjalny rozkaz „W sprawie traktowania rosyjskich jeńców wojennych”. W dokumencie tym stwierdzono, że kobiety radzieckie przetrzymywane w obozach jeńców wojennych powinny zostać sprawdzone przez miejscowe gestapo, a także wszystkich nowo przybyłych radzieckich jeńców wojennych. Jeżeli w wyniku kontroli policyjnej zostanie ujawniona polityczna niewiarygodność jeńców wojennych, powinny one zostać zwolnione z niewoli i przekazane policji. Na podstawie tego rozkazu szef Służby Bezpieczeństwa i SD 11 kwietnia 1944 r. Wydali rozkaz wysłania niewiarygodnych jeńców wojennych do najbliższego obozu koncentracyjnego. Po dostarczeniu do obozu koncentracyjnego kobiety te zostały poddane tzw. „Specjalnemu traktowaniu” - likwidacji. Więc Vera Panchenko-Pisanetskaya zmarła - grupa seniorów siedemset jeńców wojennych, które pracowały w fabryce wojskowej w mieście Gentin. W zakładzie powstało wiele małżeństw, a podczas dochodzenia okazało się, że Vera była odpowiedzialna za sabotaż. W sierpniu 1944 r. Została wysłana do Ravensbrück i powieszona tam jesienią 1944 r. W obozie koncentracyjnym Stutthof w 1944 r. Zginęło 5 rosyjskich wyższych oficerów, w tym major żeńska. Zabrano ich do krematorium - miejsca egzekucji. Najpierw przyprowadzili mężczyzn i zastrzelili ich jeden po drugim. Potem kobieta. Według Polaka, który pracował w krematorium i rozumiał język rosyjski, esesman mówiący po rosyjsku wyśmiał kobietę, zmuszając go do wykonania poleceń: „prawo, lewo, okolice ...”. Następnie esesman zapytał ją: „Dlaczego to zrobiłeś? ” Co zrobiła, nigdy się nie dowiedziałem. Odpowiedziała, że \u200b\u200bzrobiła to dla swojej ojczyzny. Potem esesman spoliczkował i powiedział: „To dla twojej ojczyzny”. Rosjanin splunął mu w oczy i odpowiedział: „A to dla twojej ojczyzny”. Było zamieszanie. Dwóch esesmanów podbiegło do kobiety i zaczęło pchać ją do paleniska za spalanie zwłok. Opierała się. Przybiegło jeszcze kilku esesmanów. Oficer krzyknął: „Do jej pieca!” Drzwi piekarnika były otwarte, a włosy kobiety zapaliły się pod wpływem ciepła. Pomimo tego, że kobieta energicznie się opierała, umieszczono ją na wózku do spalania zwłok i wepchnięto do pieca. Widzieli to wszyscy więźniowie pracujący w krematorium. ”Niestety nazwa tej bohaterki pozostała nieznana. Ciąg dalszy nastąpi... Kobiety uciekające z niewoli kontynuowały walkę z wrogiem. W tajnym raporcie nr 12 z dnia 17 lipca 1942 r. Dla szefa policji bezpieczeństwa okupowanych regionów wschodnich cesarski minister bezpieczeństwa 17. dzielnicy wojskowej w sekcji „Żydzi” donosi, że w Uman „żydowski lekarz, który wcześniej służył w Armii Czerwonej, został aresztowany i wzięty do niewoli „Po ucieczce z obozu jenieckiego schroniła się w sierocińcu w Uman pod fałszywym nazwiskiem i ćwiczyła medycynę. Skorzystała z tej okazji, by dostać się do obozu jenieckiego w celu szpiegostwa”. Prawdopodobnie nieznana bohaterka pomagała jeńcom wojennym. Kobiety-jeńcy, ryzykując życiem, wielokrotnie ratowały swoich żydowskich przyjaciół. W Dulagu nr 160 Khorol zawierał około 60 tysięcy więźniów w kamieniołomie na terenie cegielni. Była grupa dziewcząt jeńców wojennych. Spośród nich od siedmiu do ośmiu żyło do wiosny 1942 r. Latem 1942 r. Wszyscy zostali rozstrzelani za schronienie Żydówki. Jesienią 1942 r. Kilkuset jeńców wojennych przebywało w obozie w Georgiewsku wraz z innymi więźniami. Kiedyś Niemcy doprowadzili do egzekucji zidentyfikowanych Żydów. Wśród skazanych była Tsilia Gedaleva. W ostatniej chwili niemiecki oficer odpowiedzialny za represje niespodziewanie powiedział: „Medhen raus! - Girl out!” I Tsilya wróciła do kobiecej chaty. Dziewczyny nadały Tsile nowe imię - Fatimę, a później przekazała Tatarów zgodnie ze wszystkimi dokumentami. Emma Lvovna Khotina, lekarz wojskowy 3. stopnia, była otoczona w lasach briańskich od 9 do 20 września. Został wzięty do niewoli. W następnym etapie uciekła ze wsi Kokarevka do miasta Trubchevsk. Ukrywanie się pod czyimś nazwiskiem, często zmieniając mieszkanie. Towarzyszyli jej towarzysze - rosyjscy lekarze, którzy pracowali w szpitalnej obozie w Trubczewsku. Nawiązali kontakt z partyzantami. A kiedy 2 lutego 1942 r. Partyzanci zaatakowali Trubczewsk, 17 lekarzy, ratowników medycznych i pielęgniarek zostało z nimi. E. L. Khotina został szefem służby sanitarnej partyzanckiego stowarzyszenia Żytomierza. Sarah Zemelman - asystent wojskowy, porucznik służby medycznej, pracował w mobilnym szpitalu polowym nr 75 Front południowo-zachodni. 21 września 1941 r. Pod Połtawą, ranny w nogę, został schwytany wraz ze szpitalem. Kierownik szpitala, Wasilenko, wręczył dokumenty Sarah na imię zabitej sanitariuszki Aleksandry Michajłowskiej. Wśród schwytanych pracowników szpitala nie znaleziono zdrajców. Trzy miesiące później Sarah udało się uciec z obozu. Przez miesiąc wędrowała po lasach i wioskach, podczas gdy niedaleko Krivoy Rog, w wiosce Vesely Terny, była chroniona przez rodzinę feldshera-weterynarza Ivana Lebiedchenko. Przez ponad rok Sarah mieszkała w piwnicy domu. 13 stycznia 1943 r. Rybitwy Jolly zostały wyzwolone przez Armię Czerwoną. Sarah podeszła do komisji i poprosiła o przejście na front, ale została umieszczona w obozie filtracyjnym nr 258. Wzywali do przesłuchań tylko w nocy. Śledczy zapytali, jak ona, Żydówka, przeżyła w faszystowskiej niewoli? I tylko spotkanie w tym samym obozie z kolegami w szpitalu - radiologiem i głównym chirurgiem - pomogło jej. S. Zemelman został wysłany do batalionu medycznego 3. Dywizji Pomorskiej 1. Armii Polskiej. Zakończyła wojnę na przedmieściach Berlina 2 maja 1945 r. Otrzymała trzy zamówienia Czerwonej Gwiazdy, Order Wojny Ojczyźnianej I stopnia, a także Zasługi dla Polskiego Orderu Srebrnego Krzyża. Niestety, po zwolnieniu z obozów, więźniowie stanęli wobec niesprawiedliwości, podejrzeń i pogardy dla nich, którzy przeszli przez piekło niemieckich obozów. Grunya Grigoryeva przypomina, że \u200b\u200bżołnierze Armii Czerwonej, którzy wyzwolili Ravensbrück 30 kwietnia 1945 r., Patrzyli na jeńców wojennych „… wyglądali jak zdrajcy. Zszokowało nas. Nie spodziewaliśmy się takiego spotkania. Nasze preferencje dotyczyły bardziej Francuzek, Polek - obcokrajowców. ” Po zakończeniu wojny kobiety-jeńcy przeszły wszystkie męki i upokorzenia podczas inspekcji SMERSH w obozach filtracyjnych. Alexandra Ivanovna Max, jedna z 15 radzieckich kobiet, które zostały zwolnione w obozie w Neuhammer, opowiada, jak recytował je sowiecki oficer w obozie repatriacyjnym: „Wstydź się, poddałeś się, ty ...” I kłócę się z nim: „I co mieliśmy zrobić? ” I mówi: „Powinieneś był się zastrzelić, ale nie poddawać się!” I mówię: „A gdzie były z nami pistolety?” „Cóż, mogłeś, musiałeś się powiesić, zabić. Ale nie poddawaj się.” Wielu weteranów wojennych wiedziało, co czekało byłych więźniów w domu. Jedna z wyzwolonych kobiet, N. Kurlyak, wspomina: „My, 5 dziewcząt, pozostawiliśmy do pracy w radzieckiej jednostce wojskowej. Ciągle pytaliśmy:„ Odeślij do domu ”. Zniechęcili nas, zapytali:„ Zostań trochę dłużej, będą patrzeć na ciebie z pogardą „Ale nie uwierzyliśmy”. A kilka lat po wojnie lekarz, były więzień, pisze prywatnym listem: „... Czasami bardzo mi przykro, że wciąż żyłem, ponieważ zawsze noszę tę ciemną plamę niewoli. Mimo to wielu nie wie jakie to „życie”, jeśli można je nazwać życiem. Wielu nie wierzy, że uczciwie znosiliśmy brzemię niewoli i pozostaliśmy uczciwymi obywatelami państwa radzieckiego ”. Pobyt w faszystowskiej niewoli nieodwracalnie wpłynął na zdrowie wielu kobiet. Większość z nich nadal powstrzymywała naturalne procesy kobiece w obozie, a wielu nie wyzdrowiało. Niektóre przeniesione z obozów jenieckich do obozów koncentracyjnych zostały wysterylizowane. „Nie miałam dzieci po sterylizacji w obozie. Pozostałam więc kaleką ... Wiele naszych dziewcząt nie miało dzieci. Więc niektórzy mężowie porzucili, ponieważ chcieli mieć dzieci. A mój mąż nie opuścił mnie taką, jaka jest, mówi, będziemy tak żyć. I nadal będziemy z nim żyć ”. Czy zainstalowałbyś na telefonie czytnik artykułów z epoki? Dopiero niedawno naukowcy odkryli, że w kilkunastu europejskich obozach koncentracyjnych naziści zmusili więźniarki do uprawiania prostytucji w specjalnych domach publicznych, pisze w rubryce Vladimir Ginda Archiwum w numerze 31 magazynu Korespondent z dnia 9 sierpnia 2013 r. Udręka, śmierć lub prostytucja - przed takim wyborem naziści postawili Europejczyków i Słowian, którzy wylądowali w obozach koncentracyjnych. Spośród kilkuset dziewcząt, które wybrały drugą opcję, administracja zajmowała domy publiczne w dziesięciu obozach - nie tylko w tych, w których więźniów wykorzystywano do pracy, ale także w innych mających na celu masową zagładę. W radzieckiej i współczesnej historiografii europejskiej ten temat tak naprawdę nie istniał, tylko kilku amerykańskich naukowców - Wendy Gertjensen i Jessica Hughes - podniosło niektóre aspekty tego problemu w swoich pracach naukowych. Na początku XXI wieku niemiecki kulturoznawca Robert Sommer zaczął skrupulatnie odzyskiwać informacje o przenośnikach seksualnych działających w przerażających warunkach niemieckich obozów koncentracyjnych i fabryk śmierci. Wynik dziewięciu lat badań został opublikowany przez Sommer w 2009 roku. Burdel w obozie koncentracyjnymco zaszokowało europejskich czytelników. Na podstawie tej pracy w Berlinie zorganizowano wystawę Sex Work in Concentration Camps. Motywacja do łóżka „Legalny seks” pojawił się w faszystowskich obozach koncentracyjnych w 1942 r. Esesmani organizowali domy tolerancji w dziesięciu instytucjach, wśród których były głównie tak zwane obozy pracy - w austriackim Mauthausen i jego oddziale Gusen, niemieckim Flossenburgu, Buchenwaldzie, Neuengamme, Sachsenhausen i Dora Mittelbau. Ponadto instytut przymusowych prostytutek został również wprowadzony w trzech obozach śmierci przeznaczonych do eksterminacji więźniów: w polskim Auschwitz-Auschwitz i jego „towarzyszu” Monowicach, a także w niemieckim Dachau. Pomysł utworzenia burdeli obozowych należał do Reichsfuhrera SS Heinricha Himmlera. Naukowcy twierdzą, że był pod wrażeniem systemu motywacyjnego stosowanego w sowieckich obozach pracy przymusowej w celu zwiększenia produktywności więźniów. Imperial War Museum Himmler postanowił zastosować to doświadczenie, jednocześnie dodając do listy „zachęt” to, czego nie było w systemie sowieckim - „zachęcanie” do prostytucji. Szef SS był przekonany, że prawo do odwiedzenia burdelu wraz z innymi premiami - papierosami, gotówką lub kuponami obozowymi, ulepszoną dietą - może sprawić, że więźniowie będą pracować coraz lepiej. W rzeczywistości prawo do odwiedzania takich instytucji przysługiwało głównie strażnikom obozów jenieckich. I jest na to logiczne wytłumaczenie: większość męskich więźniów była wyczerpana, więc nie myśleli o żadnej atrakcyjności seksualnej. Hughes zwraca uwagę, że odsetek więźniów płci męskiej, którzy korzystali z usług burdelu, był niezwykle mały. Według jej danych w Buchenwaldzie, gdzie we wrześniu 1943 r. Zatrzymano około 12,5 tys. Osób, 0,77% więźniów odwiedziło publiczny barak w ciągu trzech miesięcy. Podobna sytuacja miała miejsce w Dachau, gdzie od września 1944 r. 0,75% z 22 tysięcy więźniów, którzy tam przebywali, korzystało z usług prostytutek. Ciężki płat W tym samym czasie w burdelach pracowało do dwustu niewolników seksualnych. Większość kobiet, dwa tuziny, przetrzymywano w burdelu w Auschwitz. Tylko więźniarki, zwykle atrakcyjne, w wieku od 17 do 35 lat, stały się pracownikami burdelu. Około 60–70% z nich było pochodzenia niemieckiego, od tych, które władze Rzeszy nazwały „elementami antyspołecznymi”. Niektórzy byli zaangażowani w prostytucję przed wejściem do obozów koncentracyjnych, więc zgodzili się na podobną pracę, ale bez drutu kolczastego, bez żadnych problemów, a nawet przenieśli swoje umiejętności do niedoświadczonych kolegów. Około jednej trzeciej seksualnych niewolników SS rekrutowano z więźniów innych narodowości - Polaków, Ukraińców lub Białorusinów. Żydom nie wolno było wykonywać takiej pracy, a więźniowie żydowscy nie mieli prawa odwiedzać domów publicznych. Pracownicy ci nosili specjalne insygnia - czarne trójkąty wszyte na rękawy ich szat. Około jednej trzeciej niewolników seksualnych rekrutowali esesmani z więźniów innych narodowości - Polaków, Ukraińców lub Białorusinów Niektóre dziewczyny dobrowolnie zgodziły się „pracować”. Tak więc jeden były pracownik oddziału medycznego w Ravensbrück, największym obozie koncentracyjnym Trzeciej Rzeszy, w którym przetrzymywano do 130 tysięcy osób, przypomniał: niektóre kobiety dobrowolnie udały się do domu publicznego, ponieważ obiecano im zwolnienie po sześciu miesiącach pracy. Hiszpan Lola Casadelle, członek ruchu oporu, który zginął w tym samym obozie w 1944 r., Powiedział, jak oświadczył szef ich koszar: „Kto chce pracować w burdelu, przyjdź do mnie. I pamiętaj: jeśli nie będzie ochotników, będziemy musieli uciekać się do siły. ” Zagrożenie nie było puste: jak wspominała Sheina Epstein, Żyd z kowieńskiego getta, w obozie mieszkańcy koszar żyli w ciągłym strachu przed strażnikami, którzy regularnie gwałcili więźniów. Najazdy miały miejsce w nocy: pijani mężczyźni chodzili z latarniami wzdłuż koi, wybierając najpiękniejszą ofiarę. „Ich radość nie znała granic, gdy odkryli, że dziewczyna jest dziewicą. Potem roześmiali się głośno i zadzwonili do swoich kolegów” - powiedział Epstein. Straciwszy honor, a nawet wolę walki, niektóre dziewczęta poszły do \u200b\u200bdomów publicznych, zdając sobie sprawę, że to ich ostatnia nadzieja na przetrwanie. „Najważniejsze jest to, że udało nam się uciec z [obozów] Bergen-Belsen i Ravensbrück” - powiedziała Liselotta B., była więźniarka obozu Dora-Mittelbau, o swojej „karierze pościelowej”. „Najważniejsze było jakoś przetrwać”. Aryjczyk skrupulatnie Po wstępnej selekcji robotnicy zostali przewiezieni do specjalnych koszar w obozach koncentracyjnych, w których zamierzali je wykorzystać. Aby doprowadzić wyczerpanych więźniów do mniej lub bardziej przyzwoitego wyglądu, umieszczono ich w szpitalu. Tam mundury SS dawały im zastrzyki z wapnia, brali kąpiele dezynfekujące, jedli, a nawet opalali się pod lampami kwarcowymi. W tym wszystkim nie było współczucia, a jedynie kalkulacja: ciała były przygotowane do ciężkiej pracy. Zaraz po zakończeniu cyklu rehabilitacji dziewczyny stały się częścią przenośnika seksu. Praca była codzienna, odpoczynek - tylko wtedy, gdy nie było światła ani wody, gdy ogłoszono alarm lotniczy lub podczas audycji radiowej przemówień niemieckiego przywódcy Adolfa Hitlera. Przenośnik działał jak zegar i ściśle według harmonogramu. Na przykład w Buchenwaldzie prostytutki wstały o 7:00 i do 19:00 były zaangażowane w siebie: zjadły śniadanie, ćwiczyły, codziennie były badane lekarstwa, myte i czyszczone, jadały. Według standardów obozowych było tak dużo jedzenia, że \u200b\u200bprostytutki nawet wymieniały jedzenie na ubrania i inne rzeczy. Wszystko skończyło się obiadem, a od siódmej wieczorem rozpoczęła się dwugodzinna praca. Obozowe prostytutki nie mogły wyjść na nią tylko wtedy, gdy miały „te dni” lub zachorowały. |
||
![]() |
||
AP Kobiety i dzieci w jednym z baraków obozu Bergen-Belsen, uwolnionego przez Brytyjczyków | ||
Co więcej, początkowo drzwi burdeli były otwarte wyłącznie dla Niemców lub przedstawicieli ludów zamieszkujących terytorium Rzeszy, a także Hiszpanów i Czechów. Później krąg gości został poszerzony - wydalono z niego tylko Żydów, radzieckich jeńców wojennych i zwykłych internowanych. Na przykład odwiedzanie dzienników domów w Mauthausen, które zostały starannie przeprowadzone przez urzędników administracji, pokazuje, że 60% klientów to przestępcy. Mężczyźni, którzy chcieli cieszyć się cielesnymi przyjemnościami, musieli najpierw uzyskać zgodę kierownictwa obozu. Po tym, jak kupili bilet wstępu na dwa znaki Rzeszy - to nieco mniej niż koszt 20 papierosów sprzedawanych w jadalni. Jedna czwarta tej kwoty trafiła do samej kobiety i tylko wtedy, gdy była Niemką. W burdelu obozowym klienci przede wszystkim znaleźli się w poczekalni, gdzie sprawdzili swoje dane. Następnie przeszli badanie lekarskie i otrzymali zastrzyki zapobiegawcze. Następnie odwiedzającemu wskazano numer pokoju, w którym powinien się udać. Był stosunek. Dozwolona była tylko „poza misyjna”. Rozmowy nie były mile widziane. Oto, jak jedna z „konkubin” tam zawartych, Magdalena Walter, opisuje pracę burdelu w Buchenwaldzie: „Mieliśmy jedną łazienkę z toaletą, w której kobiety poszły się umyć przed przybyciem kolejnego gościa. Natychmiast po umyciu pojawił się klient. Wszystko działało jak przenośnik; mężczyznom nie wolno było przebywać w pokoju dłużej niż 15 minut. ” Na wieczór prostytutka, zgodnie z zachowanymi dokumentami, przyjęła 6-15 osób. Body to business Zalegalizowana prostytucja była korzystna dla władz. Tak więc tylko w Buchenwaldzie przez pierwsze sześć miesięcy działalności burdel zarobił 14–19 tysięcy marek Rzeszy. Pieniądze trafiły do \u200b\u200bniemieckiego departamentu polityki gospodarczej. Niemcy wykorzystywali kobiety nie tylko jako przedmiot przyjemności seksualnych, ale także jako materiał naukowy. Mieszkańcy domów publicznych uważnie monitorowali higienę, ponieważ każda choroba przenoszona drogą płciową może ich kosztować życie: zarażone prostytutki w obozach nie były leczone, ale przeprowadzono na nich eksperymenty. |
||
![]() |
||
Imperial War Museum Zwolniono więźniów obozu Bergen-Belsen |
||
Naukowcy Rzeszy zrobili to zgodnie z wolą Hitlera: jeszcze przed wojną nazwał syfilis jedną z najniebezpieczniejszych chorób w Europie, które mogą prowadzić do katastrofy. Führer uważał, że ocalą tylko te narody, które znajdą sposób na szybkie wyleczenie choroby. Aby otrzymać cudowne leki, esesmani zamienili zarażone kobiety w żywe laboratoria. Nie pozostali jednak przy życiu, ponieważ intensywne eksperymenty szybko doprowadziły więźniów do bolesnej śmierci. Naukowcy odkryli szereg przypadków, w których sadystyczni lekarze rozdzierali na kawałki nawet zdrowe prostytutki. W obozach nie oszczędzali też kobiet w ciąży. W niektórych miejscach zostali natychmiast zabici, w niektórych zostali sztucznie przerwani, a pięć tygodni później zostali odesłani „do pracy”. Ponadto aborcje były wykonywane w różnych momentach i różne sposoby - i to również stało się częścią badań. Niektórym więźniom pozwolono na poród, ale tylko wtedy, aby później eksperymentalnie ustalić, jak długo niemowlę może żyć bez jedzenia. Ohydni Więźniowie Według byłego więźnia Buchenwaldu, Holendra Alberta van Dycka, inni więźniowie gardzili obozowymi prostytutkami, nie zwracając uwagi na fakt, że zostali zmuszeni do „panelu” w trudnych warunkach i próby ratowania życia. A sama praca mieszkańców burdelu przypominała codzienne powtarzanie gwałtu. Niektóre kobiety, nawet znajdujące się w burdelu, próbowały bronić swojego honoru. Na przykład Walter przybył do Buchenwaldu jako dziewica i będąc prostytutką starał się chronić nożem przed pierwszym klientem. Próba się nie udała i według zapisów tego samego dnia była dziewica usatysfakcjonowała sześciu mężczyzn. Walter cierpiał z tego powodu, ponieważ wiedziała: w przeciwnym razie miałaby komorę gazową, krematorium lub koszary do okrutnych eksperymentów. Nie wszyscy mieli siłę, by przetrwać przemoc. Niektórzy badacze burdeli obozowych, według naukowców, zredukowali swoje wyniki do życia, niektórzy oszaleli. Niektórzy przeżyli, ale pozostali więźniami na całe życie problemy psychologiczne. Fizyczne uwolnienie nie uchroniło ich przed ciężarem przeszłości, a po wojnie prostytutki obozowe musiały ukryć swoją historię. Dlatego naukowcy zebrali trochę udokumentowanych dowodów życia w tych domach tolerancji. „Jedną rzeczą jest powiedzenie„ pracowałem jako cieśla ”lub„ budowałem drogi ”, a całkiem inna -„ byłem zmuszony pracować jako prostytutka ”, powiedziała Inza Eskebach, szefowa pomnika w byłym obozie w Ravensbrück. |
||
© actionvideo
Wie die Nazis russische Frauen verspotteten.
|
||
|
||
Viele sowjetische Frauen, die in den Reihen der Roten Armee dienten, waren bereit, Selbstmord zu begehen, um nicht in Gefangenschaft zu geraten. Gewalt, Einschüchterung, qualvolle Hinrichtungen – ein solches Schicksal erwartete die meisten gefangengenommenen Krankenschwestern, Funkerinnen und Aufklärerinnen. Nur wenige von ihnen gelangten in Kriegsgefangenenlager, doch selbst dort war ihre Lage oft noch schlimmer als die der männlichen Rotarmisten. Während des Zweiten Weltkriegs kämpften über 800.000 Frauen in der Roten Armee. Die Deutschen setzten sowjetische Krankenschwestern, Späherinnen und Scharfschützinnen mit Partisanen gleich und erkannten sie nicht als reguläres Militärpersonal an. Deshalb wendete das deutsche Kommando auf sie nicht einmal jene wenigen internationalen Bestimmungen zum Schutz von Kriegsgefangenen an, die zumindest formal für männliche sowjetische Soldaten galten. |
||
![]() |
||
Sowjetische Krankenschwester. | ||
Die Materialien der Nürnberger Prozesse hielten fest, wie das NS-Regime die „Ordnung des Krieges“ verstand: Alle „Kommissare, die man an einem sowjetischen Stern am Ärmel erkennen konnte, und russischen Frauen in Uniform“ sollten erschossen werden. Solchen Hinrichtungen ging oft eine Kette grausamer Misshandlungen voraus: Frauen wurden geschlagen, brutal vergewaltigt, mit Messern verstümmelt – Flüche wurden in ihre Körper geritzt. Die Leichen warf man häufig achtlos zur Seite, ohne jede Spur von Beisetzung. Im Buch von Aron
Schneier wird das Zeugnis des deutschen Soldaten Hans Rudhoff zitiert,
der 1942 tote sowjetische Krankenschwestern sah: Swetlana Alexijewitsch zitiert in ihrem Buch „Der Krieg hat kein weibliches Gesicht“ die Erinnerungen einer ehemaligen Soldatin. Sie berichtet, dass sie stets zwei Patronen bei sich trugen – eine für sich selbst, um nicht lebend in Gefangenschaft zu geraten, und eine Ersatzpatrone für den Fall einer Ladehemmung. Die gleiche
Kriegsteilnehmerin erinnert sich an das Schicksal einer
neunzehnjährigen Krankenschwester: Als man sie fand, waren ihr die
Brüste abgeschnitten und die Augen ausgestochen worden. Im Rucksack des toten Mädchens fanden sich Briefe von Zuhause und ein Kinderspielzeug. |
||
![]() |
||
Der für seine Grausamkeit berüchtigte SS-Obergruppenführer Friedrich Jeckeln stellte Frauen auf eine Stufe mit Kommissaren und Juden. Auf seinen Befehl hin sollten sie voreingenommen verhört und anschließend erschossen werden. Weibliches Militärpersonal in den Lagern Diejenigen Frauen, die nicht sofort erschossen wurden, wurden in Lager deportiert. Dort erwartete sie nahezu ununterbrochene Gewalt. Besonders grausam waren dabei sogenannte Hilfspolizisten und Kriegsgefangene, die sich bereit erklärt hatten, für die Nazis zu arbeiten und als Lagerwachen zu dienen. Frauen erhielten dort oft eine „Belohnung“ für ihren Zwangsdienst – meist in Form von Gewalt oder Demütigung. In den Lagern herrschten katastrophale Lebensbedingungen. Die Gefangenen des Konzentrationslagers Ravensbrück versuchten, ihre Existenz so würdevoll wie möglich zu gestalten: Sie wuschen sich die Haare mit dem Ersatzkaffee, der ihnen morgens ausgeteilt wurde, und versteckten heimlich ihre Kämme. Nach internationalem Recht durften Kriegsgefangene nicht zur Arbeit in Rüstungsfabriken gezwungen werden – doch diese Regel galt nicht für Frauen. Im Jahr 1943 versuchte die gefangene Elisabeth Klemm im Namen einer Gruppe sowjetischer Frauen gegen die Entscheidung der deutschen Behörden zu protestieren, sie zur Zwangsarbeit in Militärfabriken zu schicken. Die Reaktion war brutal: Zuerst wurden alle Frauen zusammengeschlagen, anschließend sperrte man sie in einen engen Raum – so klein, dass sie sich kaum noch bewegen konnten. |
||
![]() |
||
In Ravensbrück nähten Kriegsgefangene Uniformen für deutsche Soldaten und arbeiteten auf der Krankenstation. Im April 1943 fand dort der berühmte „Protestmarsch“ statt: Die Lagerleitung wollte jene Frauen bestrafen, die sich auf die Genfer Konvention berufen und gefordert hatten, als Kriegsgefangene und somit als Soldatinnen behandelt zu werden. Die Frauen mussten durch das Lager marschieren – und sie marschierten. Aber nicht gedemütigt, nicht gebrochen. In enger Kolonne, wie bei einer Parade, sangen sie im Gleichschritt das Lied „Heiliger Krieg“. Das Ziel der Bestrafung wurde verfehlt: Man wollte sie erniedrigen – stattdessen zeigte ihr Marsch Standhaftigkeit und inneren Widerstand. Im Jahr 1942 wurde die Krankenschwester Elena Saizewa in der Nähe von Charkiw gefangen genommen. Sie war schwanger, verschwieg dies jedoch den Deutschen. Sie wurde zur Arbeit in eine Militärfabrik in der Stadt Neusen ausgewählt. Der Arbeitstag dauerte 12 Stunden, die Nächte verbrachte sie in der Werkhalle auf Brettern. Die Gefangenen erhielten Rüben und Kartoffeln als Nahrung. Saizewa arbeitete bis zur Geburt weiter. Nonnen aus einem nahegelegenen Kloster halfen bei der Entbindung. Das Neugeborene wurde den Nonnen übergeben, und die Mutter kehrte umgehend an ihren Arbeitsplatz zurück. Nach dem Krieg konnten sich Mutter und Tochter wiederfinden. Doch solche Geschichten mit glücklichem Ende blieben die Ausnahme. |
||
![]() |
||
Sowjetische Frauen in einem Todeskonzentrationslager. | ||
Erst im Jahr 1944 erließ der Chef der Sicherheitspolizei und des SD ein spezielles Rundschreiben zur Behandlung weiblicher Kriegsgefangener. Darin hieß es, dass sie – wie andere sowjetische Gefangene – der Kontrolle durch die Polizei unterstellt werden sollten. Wurde festgestellt, dass eine Frau als „politisch unzuverlässig“ galt, verlor sie ihren Kriegsgefangenenstatus und wurde der Sicherheitspolizei übergeben. Alle anderen wurden in Konzentrationslager deportiert. Tatsächlich war dies das erste offizielle Dokument, das Frauen, die in der Roten Armee dienten, mit männlichen Kriegsgefangenen gleichstellte – zumindest auf dem Papier. „Unglaublich“ – so lauteten manche Aktenvermerke nach Anhörungen, die zur Hinrichtung führten. Im Jahr 1944 wurde eine bedeutende Frau in das Konzentrationslager Stutthof gebracht. Selbst im Krematorium verspottete man sie. Als sie einem Deutschen ins Gesicht spuckte, schoben sie die Frau bei lebendigem Leib in den Ofen. |
||
![]() |
||
Sowjetische Frauen in der Kolonne der Kriegsgefangenen. | ||
Es gab Fälle, in denen Frauen aus dem Lager entlassen und in den Status von Zivilarbeitern überführt wurden. Doch wie groß ihr tatsächlicher Anteil war, lässt sich kaum genau beziffern. Aron Schneier weist darauf hin, dass in den Akten vieler jüdischer Kriegsgefangener die Formulierung „entlassen und an die Arbeitsvermittlung übergeben“ in Wahrheit etwas ganz anderes bedeutete: Diese Frauen wurden offiziell als freigelassen geführt – in Wirklichkeit jedoch vom Stalag direkt in Konzentrationslager überstellt, wo sie ermordet wurden. Nach der Gefangenschaft Einigen Frauen gelang die Flucht aus der Gefangenschaft, manche schafften es sogar, zu ihrer Einheit zurückzukehren. Doch die Zeit in Gefangenschaft hatte sie unwiderruflich verändert. Walentina Kostromitina, eine medizinische Ausbilderin, erinnerte sich an ihre Freundin Musa, die in Gefangenschaft geraten war: Sie konnte sich nie überwinden, „die Brücke zum Steg zu betreten und an Bord eines Bootes zu gehen“. Die Erzählungen ihrer Freundin hinterließen einen so tiefen Eindruck, dass Kostromitina mehr Angst vor Gefangenschaft hatte als vor Bombenangriffen. |
||
![]() |
||
Eine beträchtliche Zahl sowjetischer Kriegsgefangener in den Lagern konnte später keine Kinder mehr bekommen – viele wurden zwangssterilisiert. Diejenigen, die den Krieg überlebten, standen unter einem anderen Druck: Frauen wurde oft vorgeworfen, überhaupt überlebt zu haben. Sie hätten, so der verbreitete Vorwurf, lieber Selbstmord begehen sollen, als sich gefangen nehmen zu lassen. Dabei wurde die Tatsache ignoriert, dass viele bei ihrer Gefangennahme keine Waffen trugen. Ergänzend zu einem Artikel von Elena Senjawskaja, der am 10. Mai 2012 veröffentlicht wurde, folgt hier ein neuer Beitrag derselben Autorin, erschienen in einer Fachzeitschrift. In der Endphase des Zweiten Weltkriegs – nach der Befreiung sowjetischer Gebiete von der deutschen und verbündeten Besatzung und während der Verfolgung des sich zurückziehenden Feindes – überschritt die Rote Armee die Staatsgrenze der UdSSR. Von diesem Moment an begann ihr Vormarsch durch Europa – sowohl in die Länder, die unter sechsjähriger faschistischer Besatzung gelitten hatten, als auch in das Gebiet der einstigen Verbündeten des Dritten Reiches – und schließlich bis in Hitlers eigenes Reich. Im Zuge dieses Vormarschs kam es zwangsläufig zu vielfältigen Kontakten mit der einheimischen Bevölkerung. Für viele sowjetische Soldaten – die zum ersten Mal ihr Heimatland verließen – ergaben sich daraus widersprüchliche Eindrücke über andere Völker und Kulturen. Diese Erfahrungen prägten nachhaltig die ethnopsychologischen Stereotypen ihrer Wahrnehmung „der Europäer“. Einer der eindrücklichsten Aspekte war das Bild der europäischen Frauen. In Briefen, Tagebüchern und Memoiren zahlreicher Kriegsteilnehmer finden sich Erwähnungen – teils kurz, teils detailliert –, in denen sich lyrische, ironische und oft auch zynische Töne abwechseln. Das erste europäische Land, das die Rote Armee im August 1944 betrat, war Rumänien. In seinen „Notizen vom Krieg“ schreibt der Dichter Boris Slutski sehr offen:
Dann beschreibt er seine ersten Eindrücke vom „fremden Europa“:
Viele brüsteten sich mit Geschichten wie dieser:
Slutski fasst zusammen:
Ein anderer sowjetischer Offizier, Luftwaffenoberst Fjodor Smolnikow, schrieb am 17. September 1944 seine Eindrücke von Bukarest in sein Tagebuch:
In Ungarn traf die Rote Armee nicht nur auf bewaffneten Widerstand, sondern auch auf hinterhältige Angriffe aus der Bevölkerung: einzelne, betrunkene oder umherirrende Soldaten wurden auf Bauernhöfen getötet oder in Silogruben ertränkt. Doch gleichzeitig schreibt Boris Sluzki auch:
Ein ungarischer Jurist äußerte gegenüber einem sowjetischen Soldaten:
Sluzki kommentiert:
Grigori Tschuchrai beschreibt in seinen Memoiren eine Begebenheit in Ungarn. Während eines Festes gestand die Gastgeberfamilie – unter dem Einfluss russischen Wodkas –, dass sie ihre Tochter auf dem Dachboden versteckt hatten. Die sowjetischen Offiziere reagierten empört:
Aus Scham führten die Eltern schließlich das Mädchen – Mariyka – an den Tisch. Sie begann zu essen, entspannte sich und fing an zu lächeln und Fragen zu stellen. Am Ende tranken alle gemeinsam auf „Borotshaz“ – die Freundschaft. Doch in der Nacht tauchte Mariyka in einem Unterkleid im Zimmer des Offiziers auf. Tschuchrai schreibt:
Am nächsten Morgen bemerkte er, wie nervös die Hausfrau das Geschirr abwusch.
Der brach in schallendes Gelächter aus:
Warum hatte die Familie sie versteckt?
Viele junge, gesunde Männer hatten ein natürliches Verlangen nach Nähe. Doch die vermeintliche „Leichtlebigkeit“ europäischer Frauen führte nicht nur zu Verwilderung – sie konfrontierte manche sowjetische Soldaten auch mit tiefen moralischen Fragen. Sergeant Alexander Rodin beschreibt in seinem Tagebuch – aus reiner Neugier – den Besuch eines Bordells in Budapest:
Er fügt hinzu:
Ungefähr zur gleichen Zeit sprach er mit einer hübschen Ungarin, die etwas Russisch konnte. Auf die Frage, was ihn an Budapest störe, antwortete er: „Die Bordelle.“ Das Mädchen fragte: „Warum?“ Das Mädchen dachte einen Moment nach, nickte dann und sagte:
Polen hinterließ einen anderen Eindruck. Der Dichter David Samoilow schrieb:
Das Einzige, was ihm in Erinnerung blieb, war die Schönheit polnischer Frauen.
Und weiter:
Doch nicht alle Berichte über polnische Frauen sind romantisch gefärbt. Am 22. Oktober 1944 schrieb Leutnant Wladimir Gelfand in sein Tagebuch:
Doch schon zwei Tage später klingt es anders:
Am 22. November beschreibt er die erste große Stadt, die er in Polen betritt – Minsk-Mazowiecki:
Auch die Dorfbewohner beeindruckten widersprüchlich. Alexander Rodin erinnert sich:
In seinem Tagebuch vom 5. November 1944 schreibt er:
Sein Kamerad Sergeant Nikolai Nesterow notiert am selben Tag:
Galina Jartsewa, eine Soldatin, urteilt wesentlich härter. Am 24. Februar 1945 schreibt sie:
In Österreich, das im Frühjahr 1945 von sowjetischen Truppen erobert wurde, war das Bild wieder anders. Ganze Dörfer hissten weiße Fahnen. Alte Frauen hoben beim Anblick sowjetischer Soldaten beschwörend die Hände. Boris Slutski schrieb:
Ein Wiener Bankangestellter staunte über die Ungeduld der Russen:
Es ging nicht nur um Angst – auch um kulturelle Missverständnisse und Unterschiede im Verhalten. Deutschland schließlich war der symbolische Endpunkt. Dort trafen sowjetische Soldaten auf jene Frauen, die Mütter, Töchter, Ehefrauen derer waren, die einst ihre Heimat verwüstet hatten. Im Tagebuch von Wladimir Bogomolow heißt es:
Lew Kopelew erinnert sich an zwei Berlinerinnen in Allenstein:
Der Kontrast zwischen äußerem Schein und innerer Verachtung war groß – der Blick auf „den Feind“ blieb vielfach von tiefer Wut geprägt. Wie verhielten sich die Deutschen beim Zusammentreffen mit den sowjetischen Truppen? Im Bericht des Stellvertreters G. F. Alexandrow, Leiter der Politischen Hauptverwaltung der Roten Armee, an das Zentralkomitee der KPdSU (B) vom 30. April 1945 über die Stimmung der Berliner Zivilbevölkerung gegenüber den Soldaten der Roten Armee heißt es:
Was viele sowjetische Soldaten am meisten beeindruckte, war die Unterwürfigkeit und Selbstbeherrschung der Deutschen. In diesem Zusammenhang ist ein Erlebnis des Mörsers N. A. Orlow besonders aufschlussreich:
Ein ähnlicher Fall wird in den Militärerinnerungen von David Samoilow geschildert:
Wladimir Bogomolow schrieb am 2. Mai 1945 in sein Tagebuch:
Die in der Truppe weitverbreitete Meinung lautete:
Diese Haltung wurde nicht nur durch zahlreiche Erlebnisse gestützt, sondern auch bald durch ihre gesundheitlichen Folgen, die die Militärärzte feststellten. Die tschechischen Schönheiten, die die sowjetischen Befreier freudig begrüßten, hinterließen einen positiven Eindruck bei den Soldaten. Verlegen sagten sich Panzerfahrer mit öl- und staubbedeckten Fahrzeugen, geschmückt mit Kränzen und Blumen: „Na ja, etwas müsste man sauber machen, bevor man damit vor den Altar tritt. Und ihre Mädchen – man lernt sie kennen, sie strahlen… gute Menschen. So aufrichtige Menschen habe ich lange nicht gesehen…“ Die Herzlichkeit der Tschechen war aufrichtig. „Wenn es möglich wäre, würde ich jeden Soldaten und Offizier der Roten Armee küssen, um mein Prag zu befreien“, sagte eine Straßenbahnschaffnerin laut dem Schriftsteller Boris Polewoi am 11. Mai 1945 in Prag – unter freundlichem, zustimmendem Lachen. In anderen Ländern, durch die die siegreiche Armee zog, stieß die weibliche Bevölkerung nicht auf denselben Respekt. „In Europa haben sich die Frauen vor allen anderen ergeben…“, schrieb Boris Sluzki. „Ich war immer schockiert, verwirrt über die Leichtigkeit und beschämende Einfachheit der Liebesbeziehungen. Anständige Frauen, angeblich ohne Hintergedanken, wirkten wie Prostituierte – schnelle Verfügbarkeit, der Drang, alle Zwischenschritte zu überspringen, kein Interesse an den Motiven eines Mannes…“ Er verglich es mit Menschen, „die drei unanständige Worte gelernt haben und daraus ein Liebeslied machen wollten.“ Die moralischen Einschränkungen waren nicht ethischer Natur, sondern resultierten aus Angst – vor Infektionen, öffentlicher Aufmerksamkeit und Schwangerschaft. Sluzki stellte fest, dass „in Zeiten der Eroberung die allgemeine Verdorbenheit die besondere Verdorbenheit der Frauen verbarg – sie wurde unsichtbar und beschämend.“ Neben Angst und Not gab es weitere Motive für das Entstehen von „internationaler Liebe“: die Neugier der Frauen gegenüber den „exotischen“ Siegern aus dem Osten und die ungekannte Großzügigkeit sowjetischer Männer. Leutnant Daniil Zlatkin, der nach Kriegsende auf der dänischen Insel Bornholm stationiert war, sagte in einem Interview: Doch von dauerhaften Beziehungen wollte kaum jemand etwas wissen. Die sowjetische Führung stellte unmissverständlich klar, dass Ehen mit Ausländerinnen verboten waren. Eine Resolution des Militärrats der 4. Ukrainischen Front vom 12. April 1945 lautete:
Auch die Direktive der Politischen Verwaltung der 1. Weißrussischen Front vom 14. April 1945 erklärte:
Und die Frauen hegten keine Illusionen über die Absichten ihrer sowjetischen Verehrer. Boris Sluzki schrieb:
Insgesamt zeichnete sich das Bild europäischer Frauen, wie es sich 1944–1945 für die Soldaten der Roten Armee darstellte, nur selten durch Leid oder Gefangenheit aus. Es war weit entfernt vom propagandistischen Plakat: „Europa wird frei sein!“ |
||
|
||
I. SLUTSKY B. Notizen zum Krieg. Gedichte und Balladen. St. Petersburg, 2000, s. 174. II. am selben ort, s. 46–48. III. am gleichen ort, s. 46–48. IV. SMOLNIKOV F.M. Wir kämpfen! Kriegsveteranenjournal. Frontbuchstaben. M., 2000, s. 228–229. V. SLUTSKY B. dekret. op., s. 110, 107. VI. am selben ort, s. 177. VII. CHUKHRAI G. Mein Krieg. M.: Algorithmus, 2001, s. 258–259. VIII. RODIN A. Dreitausend Kilometer im Sattel. M., 2000, s. 127. IX. SAMOILOV D. Menschen einer Option. Aus militärischen Notizen // Aurora. 1990, nr. 2, s. 67. X. am selben ort, s. 70–71. XI. GELFAND V.N. Tagebücher von 1941 bis 1946. http://militera.lib.ru/db/gelfand_vn/05.html XII. am selben ort. XIII. am gleichen ort. XIV. RODIN A. Dreitausend Kilometer im Sattel. Memoirs. M., 2000, s. 110. XV. am selben ort, s. 122–123. XVI. am gleichen ort, s. 123. XVII. zentralarchiv des verteidigungsministeriums der russischen föderation. f. 372, op. 6570, d. 76, l. 86. XVIII. SLUTSKY B. dekret. op., s. 125. XIX. am selben ort, s. 127–128. XX. BOGOMOLOV V.O. Deutschland Berlin. Frühling 1945 // Mein Leben, träumst du von mir? M.: Unsere zeitgenössische zeitschrift, nr. 10–12, 2005; nr. 1, 2006. http://militera.lib.ru/prose/russian/bogomolov_vo/03.html XXI. KOPELEV L. Für immer behalten. In 2 Büchern. Buch 1: Teile 1–4. M.: Terra, 2004, ch. 11. http://lib.rus.ec/b/137774/read#t15 XXII. RGASPI (russisches staatsarchiv für soziale und politische geschichte). f. 17, op. 125, d. 321, l. 10–12. XXIII. interview mit N.A. Orłow // pamietam.ru: http://www.iremember.ru/minometchiki/orlov-naum-aronovich/stranitsa-6.html XXIV. SAMOILOV D. dekret. op., s. 88. XXV. BOGOMOLOV V.O. Mein Leben, träumst du von mir? // Unser Zeitgenosse. 2005, nr. 10–12; 2006, nr. 1. http://militera.lib.ru/prose/russian/bogomolov_vo/03.html XXVI. politischer bericht über genossenrichtlinie nr. 11072 vom 20.04.1945 in der 185. gewehrabteilung, 26. april 1945 // cit. nach: bogomolov v.o. dekret. op. http://militera.lib.ru/prose/russian/bogomolov_vo/02.html XXVII. cit. nach: bogomolov v.o. dekret. op. http://militera.lib.ru/prose/russian/bogomolov_vo/02.html XXVIII. am selben ort. XXIX. am gleichen ort. XXX. staatsarchiv der russischen föderation. f. p-9401, op. 2, d. 96, l. 203. XXXI. KOPELEV L. dekret. op., ch. 12. http://lib.rus.ec/b/137774/read#t15 XXXII. GELFAND V.N. dekret. op. XXXIII. WHITE OSMAR. Conquerors' Road: Ein Augenzeugenbericht über Deutschland 1945. Cambridge University Press, 2003, xvii, 221 s. http://www.argo.net.au/andre/osmarwhite.html XXXIV. SLUTSKY B. dekret. op., s. 99. XXXV. am selben ort, s. 71. XXXVI. POL B. Befreiung von Prag // Aus dem sowjetischen Informationsbüro... Journalismus und Essays über die Kriegsjahre 1941–1945. Vol 2. 1943–1945. M.: APN Publishing House, 1982, s. 439. XXXVII. am selben ort, s. 177–178. XXXVIII. am selben ort, s. 180. XXXIX. interview mit D.F. Zlatkin, 16. Juni 1997 // persönliches archiv. XL. cit. nach: bogomolov v.o. dekret. op. http://militera.lib.ru/prose/russian/bogomolov_vo/04.html XLI. am selben ort. XLII. SLUTSKY B. dekret. op., s. 180–181. |
||
Verwendet wurde das sowjetische Plakat von 1944 „Europa wird frei sein!“ von Künstler V. Koretsky. Die Dampfwalze des Zweiten Weltkriegs ist über die Menschheit hinweggerollt. Millionen Tote und ein Vielfaches an zerstörten Leben und Schicksalen. Alle Kriegsparteien begingen grausame Taten – und rechtfertigten alles mit dem Krieg. Besonders unrühmlich taten sich die Nazis hervor – dabei ist der Holocaust noch gar nicht eingerechnet. Es existieren zahlreiche dokumentierte und ebenso viele erfundene Geschichten darüber, was deutsche Soldaten getan haben. Einer der ranghöheren deutschen Offiziere erinnerte sich an die Direktive, die sie erhielten. Für weibliches Militärpersonal gab es dabei nur eine Anweisung: „Erschießen.“ So geschah es auch in den meisten Fällen – doch unter den Toten fand man oft die Leichen von Frauen in Uniform der Roten Armee: Soldatinnen, Sanitäterinnen, Ärztinnen – ihre Körper zeugten von brutaler Folter. Die Dorfbewohner von Smaglejewka berichten, dass die Nazis dort ein schwer verletztes Mädchen fanden. Trotz ihres Zustandes schleppten sie sie auf die Straße, entkleideten sie – und erschossen sie. Doch bevor sie starb, wurde sie zur Belustigung gequält. Ihr ganzer Körper war eine einzige blutige Wunde. Mit Partisaninnen wurde ähnlich verfahren: vor der Hinrichtung wurden sie oft nackt ausgezogen und lange in Kälte festgehalten. Vergewaltigungen gehörten zum Alltag der Gefangenschaft. Höheren Offizieren war es zwar verboten, intime Beziehungen zu Gefangenen einzugehen – doch gewöhnliche Soldaten scherten sich nicht darum. Und wenn das Mädchen nach der „Benutzung“ durch eine Kompanie noch lebte, wurde es erschossen. In Konzentrationslagern war die Lage noch grausamer – es sei denn, ein hoher Offizier nahm eine Frau als persönliche Dienerin zu sich. Doch auch das schützte sie kaum vor Vergewaltigung. Als besonders grausam galt das Lager Nr. 337. Dort wurden Gefangene nackt in der Kälte stundenlang gefangen gehalten, Hunderte in überfüllten Baracken untergebracht. Wer die Arbeitsnorm nicht schaffte, wurde sofort ermordet. Bis zu 700 Kriegsgefangene wurden im Stalag täglich getötet. Die Methoden der Folter richteten sich gegen Frauen wie gegen Männer – oft sogar noch grausamer. Die spanische Inquisition könnte die Nazis darum beneidet haben. Selbst die Ehefrauen von Kommandanten beteiligten sich manchmal an der Quälerei – zur eigenen Belustigung. Der Lagerleiter des Stalag Nr. 337 trug den Spitznamen „Kannibale“. „Ich habe lange gezögert, dieses Kapitel aus dem Buch ‚Gefangenschaft‘ zu veröffentlichen. Es ist eine der schrecklichsten und zugleich heldenhaftesten Geschichten. Ich verneige mich vor euch, Frauen – für alles, was ihr vom Staat, vom Volk, von Historikern ertragen habt – und was leider nie gewürdigt wurde. Es war schwer, darüber zu schreiben. Noch schwerer war es, mit Überlebenden zu sprechen. Ich verneige mich – Heldinnen.“ „Und es wurden keine so schönen Frauen gefunden auf Erden ...“ – Hiob 42:15 Von den ersten Kriegstagen an wurden Zehntausende medizinischer Fachkräfte in die Rote Armee eingezogen. Tausende Frauen meldeten sich freiwillig zur Armee und zu den Einheiten der Volksmiliz. Durch Beschlüsse des Staatlichen Verteidigungskomitees (GKO) vom 25. März, 13. und 23. April 1942 begann die Masseneinberufung von Frauen. Allein auf Initiative des Komsomol traten 550.000 Frauen der Armee bei. 300.000 wurden in die Luftabwehrkräfte eingegliedert. Hunderttausende dienten in medizinischen, sanitären, Nachrichteneinheiten, Straßenbautrupps und anderen Bereichen. Im Mai 1942 verabschiedete das GKO ein weiteres Dekret zur Mobilisierung von 25.000 Frauen für die Kriegsmarine. Es entstanden drei Frauen-Fliegerregimenter: zwei Bombereinheiten und ein Jagdgeschwader, außerdem die 1. unabhängige Frauen-Schützenbrigade sowie das 1. unabhängige Frauen-Schützenregiment. Die 1942 gegründete zentrale Schule für weibliche Scharfschützen bildete 1.300 Frauen aus. Die Rjasaner Infanterieschule „Woroschilow“ bildete Frauen zu Kommandeuren von Infanterieeinheiten aus – allein im Jahr 1943 wurden 1.388 Absolventinnen gezählt. Während des Krieges dienten Frauen in allen militärischen Waffengattungen und Fachrichtungen. 41 % aller Ärzte, 43 % des Sanitätspersonals und 100 % der Krankenschwestern waren Frauen. Insgesamt leisteten rund 800.000 Frauen Dienst in der Roten Armee. Frauen und Sanitäterinnen in der Armee machten jedoch nur 40 % des medizinischen Personals aus, was der gängigen Vorstellung widerspricht, ein unter Beschuss stehendes Mädchen rette Verwundete. In einem Interview räumt A. Wolkow, der den gesamten Krieg als medizinischer Ausbilder durchlief, mit dem Mythos auf, dass ausschließlich Frauen als Sanitäterinnen dienten. Ihm zufolge waren Mädchen als Krankenschwestern in Sanitätsbataillonen tätig, aber an der Front, in den Schützengräben, dienten meist Männer als medizinische Ausbilder und Träger. „Man hat nicht einmal schwächliche Männer zu den Sanitätskursen mitgenommen – nur kräftige! Die Arbeit eines Sanitäters ist schwerer als die eines Pioniers. Ein Sanitäter muss nachts mindestens viermal durch die Gräben kriechen, um Verwundete zu finden. In Filmen heißt es: Sie, so schwach, hat den schwer Verletzten auf dem Rücken durch einen Kilometer Dreck gezogen – völliger Unsinn. Uns wurde streng gesagt: Wenn du einen Verwundeten einfach zurückschleppst, wirst du wegen Fahnenflucht erschossen. Wozu ist ein Sanitäter da? Um Blutungen zu stoppen, Verbände anzulegen. Rücktransport übernehmen andere – der Sanitäter hat das Kommando über alles. Er untersteht niemandem. Nur dem Chef der Sanabteilung.“ Mit A. Wolkow muss man jedoch nicht in allem übereinstimmen. Es gibt viele dokumentierte Fälle, in denen Sanitäterinnen Verwundete wirklich unter Beschuss vom Feld trugen. Interessanter ist aber die Feststellung, dass Frontfrauen selbst auf die Diskrepanz zwischen den stereotypen Bildern in Filmen und der Realität hinweisen. So sagte die ehemalige Sanitäterin Sofja Dubnjakowa: „Ich sehe Kriegsfilme: Die Sanitäterin ist vorne, sie ist ordentlich, sauber, trägt keinen Watteanzug, sondern einen Rock mit Mütze auf dem Kopf … Das ist doch alles Quatsch! … Wie hätten wir Verletzte in einem Rock rausholen sollen? Man robbt doch mit Männern durch Dreck. Am Ende des Krieges bekamen wir Röcke. Davor trugen wir Männerunterwäsche.“ Abgesehen von Sanitäterinnen dienten als Träger nur Männer. Sie halfen zwar den Verwundeten, aber ihre Hauptaufgabe war der Abtransport von der Frontlinie. Am 3. August 1941 erließ der Volkskommissar für Verteidigung den Befehl Nr. 281 „Über die Ordnung zur Verleihung staatlicher Auszeichnungen an Sanitäter und Träger“. Die Leistungen von Sanitätern und Trägern wurden mit militärischen Heldentaten gleichgesetzt: „Für
das Retten von 15 Verwundeten samt Gewehr oder Maschinenpistole –
Medaille ‚Für Tapferkeit‘ oder ‚Für
militärische Verdienste‘. 150.000 sowjetische Frauen wurden mit Orden und Medaillen ausgezeichnet. 200 erhielten den Ruhmesorden II. und III. Klasse. Vier wurden Trägerinnen aller drei Grade. 86 Frauen erhielten den Titel Held der Sowjetunion. Zu allen Zeiten galt es als unanständig, dass Frauen in Uniform dienten. Viele verleumderische Gerüchte kursierten – man denke nur an das berüchtigte PPS-Klischee (Feldweib). Erstaunlicherweise entstanden solche Gerüchte ausgerechnet bei Frontsoldaten. Der Kriegsveteran N. S. Posiłajew erinnerte sich: „In der Regel wurden Frauen, die an die Front kamen, bald die Geliebten von Offizieren. Aber wie anders? Ist eine Frau allein – hört das Anbaggern nie auf. Manche wehren sich, andere nicht …“ Fortsetzung folgt... A. Wolkow berichtete, dass bei jeder neuen Frauengruppe sofort „Käufer“ auftauchten: „Zuerst griff das Armeehauptquartier zu – das Jüngste, Schönste – dann der Divisionsstab, dann das Regiment, dann die Kompanie.“ Im Herbst 1943 kam eine neue Sanitäterin nachts zur Kompanie. Wolkow erinnert sich: „Man hatte sie überall schon herumgereicht – erst beim Armeestab, dann Division, Regiment … Schließlich in die Schützengräben. Warum? Sie war einfach nicht hübsch genug, schlechter als die anderen – so wurde sie nach unten durchgereicht.“ Zina Serdjukowa, ehemalige Aufklärungs-Sergeantin im Kavalleriekorps der 6. Garde, konnte sich stets Respekt verschaffen – bis zu einem Vorfall: „Es
war Winter. Der Zug hielt bei einem Landhaus. Ich hatte dort eine Ecke.
Abends rief mich der Regimentskommandeur. Er war betrunken, der Tisch
stand voll, das Geschirr ungewaschen. Plötzlich fiel er über
mich her, riss an der Kleidung. Ich war Pfadfinderin, konnte mich
wehren. Dann rief er einen Soldaten – sie rissen mir die Sachen
herunter. Die Bäuerin, bei der wir wohnten, schrie und griff ein
– das rettete mich. Ich floh, halb nackt, durch das Dorf. Ich
dachte, ich finde Schutz beim Korpskommandanten General Sharaburko
– der nannte mich immer seine Tochter. So war der Krieg – nicht nur Bomben, Panzer und Märsche … sondern auch das. Doch die meisten Veteranen erinnern sich ehrlich und dankbar an ihre Kameradinnen an der Front. Belästigt wurden sie oft nicht von denen an vorderster Linie – sondern von denen in sicherer Position. Viele Frauen erinnern sich trotz allem mit Würde an ihren Dienst. Raschelle Beresina, seit 1942 in der Armee, Dolmetscherin im militärischen Geheimdienst, beendete den Krieg in Wien als leitende Übersetzerin der Aufklärungseinheit des 1. Garde-Mechanisierten Korps unter Generalleutnant I. N. Rusijanow. Sie berichtet: „Man begegnete mir mit Respekt – selbst fluchen hörte man in meiner Gegenwart kaum.“ Maria Fridman, eine Aufklärungsoffizierin der 1. NKWD-Division, die in der Gegend von Nevskaja Dubrovka bei Leningrad kämpfte, erinnert sich, dass sie von Spähern bewacht wurde, die Zucker und Schokolade aus deutschen Unterständen mitgebracht hatten. Manchmal musste sie sich allerdings mit der „Faust zwischen die Zähne“ verteidigen. „Wenn du sie nicht schlägst – verschwinden wirst du! Am Ende begannen die Späher, mich vor anderen Freiern zu schützen: ‚Wenn schon keiner, dann gar keiner.‘“ Als Freiwillige aus Leningrad im Regiment eintrafen, wurden wir jeden Monat in sogenannte „Brutstätten“ gebracht, wie wir es nannten. Im Sanitätsbataillon wurde überprüft, ob jemand schwanger war ... Nach so einer „Untersuchung“ fragte mich der Regimentskommandeur überrascht: „Maruska, für wen hältst du dich? Man wird uns sowieso umbringen ...“ Grobe Männer waren auf ihre Art nett. Und das war gerecht. Ich habe nie so eine kämpferische Gerechtigkeit erlebt wie in den Schützengräben. Die alltäglichen Schwierigkeiten an der Front erinnert Maria Fridman heute mit Ironie. „Läuse – die hängen an den Soldaten. Die ziehen ihre Hemden und Hosen aus, aber was ist mit einem Mädchen? Ich musste mir irgendwo einen verlassenen Unterstand suchen und mich dort nackt von den Läusen befreien. Manchmal halfen sie mir, einer stand in der Tür und sagte: ‚Keine Sorge, Maruska zerquetscht die Läuse!‘“ Badetag! Und Notlösung! Ich habe mich irgendwie versteckt, kletterte unter dem Busch zur Brüstung der Gräben – entweder bemerkten die Deutschen das nicht oder sie ließen mich in Ruhe. Aber sobald ich anfing, mein Höschen anzuziehen, pfiffen die Kugeln links und rechts. Ich fiel in den Graben, das Höschen auf den Fersen. Oh, wie sie sich in den Schützengräben über Maruska amüsierten, die die Deutschen zurückblitzte ... Anfangs störte mich dieses Geplänkel der Soldaten, bis ich verstand: Sie lachten nicht über mich, sondern über das Schicksal eines Soldaten – Blut, Läuse, Überleben, um nicht wahnsinnig zu werden. Und es genügte mir, dass nach dem blutigen Gefecht jemand besorgt fragte: „Manka, lebst du noch?“ Maria Fridman kämpfte sowohl an der Front als auch hinter den feindlichen Linien, wurde dreimal verwundet und mit der Medaille „Für Tapferkeit“ und dem Roten Stern ausgezeichnet. Die Deutschen hatten den aufrichtigen patriotischen Impuls Tausender sowjetischer Freiwilliger offensichtlich unterschätzt. Zwar gab es eine Mobilmachung, Notmaßnahmen unter extremen Gefahrenbedingungen und eine tragische Lage an den Fronten – doch es wäre ein Fehler, den inneren Antrieb jener jungen Menschen zu ignorieren, die nach der Revolution geboren und in den Vorkriegsjahren ideologisch auf Kampf und Opferbereitschaft vorbereitet worden waren. Ein Beispiel ist Julija Drunina, eine 17-jährige Schülerin, die sich freiwillig zur Front meldete. In einem Gedicht, das sie nach dem Krieg verfasste, erklärt sie, warum sie und Tausende andere Mädchen sich dem Krieg stellten: „Ich ließ meine Kindheit im schmutzigen Haus zurück, schloss mich der Infanterie an, diente im Sanitätszug ... Kam von der Schulbank in feuchte Baracken. Von einer schönen jungen Frau wurde ich zu ‚Mutter‘ und ‚Verband‘. Denn kein Name war mir näher als ‚Russland‘.“ Frauen kämpften an der Front und bewiesen damit ihre Gleichberechtigung mit den Männern bei der Verteidigung des Vaterlandes. Der Feind würdigte diese Beteiligung immer wieder: „Russische Frauen … Kommunistinnen hassen jeden Feind, sie sind fanatisch und gefährlich. 1941 verteidigten sich die Sanitätsbataillone mit Handgranaten bis an die äußersten Linien vor Leningrad.“ Ein Verbindungsoffizier, Prinz Albert von Hohenzollern, der im Juli 1942 am Angriff auf Sewastopol teilnahm, schrieb: „Ich bewunderte die Russen, insbesondere die Frauen, für ihren unglaublichen Mut, ihre Würde und ihre Ausdauer.“ Ein italienischer Soldat berichtete, dass er und seine Kameraden bei Charkiw gegen ein „russisches Frauenregiment“ kämpften. Einige der Frauen gerieten in Gefangenschaft. Entsprechend der Vereinbarung zwischen der Wehrmacht und der italienischen Armee wurden diese an die Deutschen überstellt – die sie umgehend erschießen ließen. Den Italienern zufolge „erwarteten die Frauen nichts anderes. Sie baten nur darum, sich im Badehaus waschen und saubere Kleidung anziehen zu dürfen – um, wie es der russische Brauch verlangt, sauber zu sterben.“ Die Deutschen erfüllten diese Bitte. Nachdem die Frauen sich gewaschen und frische Hemden angezogen hatten, begaben sie sich gefasst zur Erschießung. Dass dies keine Legende war, bestätigt ein weiterer Fall. Während es in sowjetischer Literatur viele Hinweise auf einzelne Heldinnen unterschiedlicher militärischer Fachrichtungen gibt, ist über ganze weibliche Fronteinheiten kaum etwas bekannt. Daher greife ich auf einen Artikel aus der Zeitung der Wlassow-Armee „Saria“ zurück. Der Beitrag „Walja Nesterenko – Aufklärerin und stellvertretende Zugführerin“ schildert das Schicksal eines gefangenen Mädchens der Roten Armee. Walja hatte die Rjasaner Infanterieschule absolviert. Laut ihrer Aussage studierten dort rund 400 Frauen: „Wer waren diese Freiwilligen? Sie galten offiziell als solche. Doch wie liefen die Anwerbungen ab? Bei Versammlungen fragte ein Vertreter des Bezirks: ‚Mädchen, liebt ihr die Sowjetmacht?‘ – ‚Ja!‘ – ‚Dann müsst ihr sie verteidigen!‘ Sie unterschrieben Erklärungen – und versuchten später, sich zurückzuziehen. Ab 1942 begann dann die Zwangsmobilisierung. Jeder wurde einberufen. Die Musterungskommission entschied: tauglich für den Militärdienst. Junge, kinderlose Frauen kamen zur Armee. In meinem Kurs waren 200 Mädchen. Einige wollten nicht lernen und wurden zum Schanzdienst abkommandiert.“ Unser Regiment bestand aus drei Bataillonen – zwei männliche und ein weibliches, das erste mit Maschinengewehren. Anfangs kamen viele Mädchen aus Waisenhäusern. Sie waren verzweifelt. Gemeinsam nahmen wir rund zehn Ortschaften ein. Danach zerfiel das Bataillon. Es wurde ersetzt durch ein neues, aus Serpuchow entsandtes Frauenbataillon, das speziell ausgebildet worden war. Drei Monate lernten sie dort den Umgang mit Maschinengewehren. Große Gefechte erlebten sie nicht – aber anfangs zeigten sie Mut. Bei der Offensive auf Žilino, Sawkino und Suroweschki operierte das Frauenbataillon in der Mitte, die Männer an den Flanken. Die Frauen sollten über einen Hügel zum Waldrand vorrücken. Doch kaum hatten sie ihn erklommen, eröffnete die deutsche Artillerie das Feuer. Es kam zur Panik, sie zogen sich zusammen – und wurden konzentriert beschossen. Von rund 400 Frauen überlebten nur drei. Was blieb, war ein Hügel weiblicher Leichen. Ist das eine Aufgabe für Frauen? Ist das Krieg? Wie viele weibliche Angehörige der Roten Armee in Gefangenschaft gerieten, ist unbekannt. Die Deutschen erkannten sie nicht als Kombattantinnen an, sondern behandelten sie wie Partisaninnen. Der deutsche Soldat Bruno Schneider berichtete, dass sein Leutnant Prinz vor dem Abmarsch nach Russland befahl: „Alle weiblichen Angehörigen der Roten Armee sind zu erschießen.“ Es gibt zahlreiche Hinweise, dass dieser Befehl während des gesamten Krieges ausgeführt wurde. Im August 1941 ließ Emil Knol, Kommandeur der Feldgendarmerie der 44. Infanteriedivision, eine gefangene Militärärztin erschießen. 1941 nahmen die Deutschen in Mglinsk (Region Brjansk) zwei Sanitäterinnen gefangen und exekutierten sie. Nach der Niederlage der Roten Armee auf der Krim im Mai 1942 versteckte sich eine Soldatin im Haus eines gewissen Buryatschenko im Dorf Majak bei Kertsch. Am 28. Mai wurde sie entdeckt. Sie widersetzte sich und rief: „Schießt, ihr Bastarde! Ich sterbe für das sowjetische Volk, für Stalin! Und ihr werdet wie Hunde verrecken!“ – Man erschoss sie im Hof. Ende August 1942 exekutierten die Deutschen im Dorf Krim (Region Krasnodar) eine Gruppe gefangener Matrosen, darunter mehrere Frauen in Uniform. Im Dorf Starotitarowskaja im Gebiet Krasnodar wurde unter den hingerichteten Kriegsgefangenen auch die Leiche einer jungen Frau in Uniform der Roten Armee gefunden. Ihr Ausweis lautete auf Tatjana Alexandrowna Michailowna, geboren 1923 im Dorf Nowo-Romanowka. Im Dorf Woronzowo-Daschkowskoje im selben Gebiet wurden im September 1942 zwei gefangene Sanitaetssoldaten, Glubokowa und Jachmenev, misshandelt. Am 5. Januar 1943 wurden in der Umgebung von Severny acht Soldaten der Roten Armee gefangen genommen, darunter auch eine Sanitaetsschwester namens Luba. Nach schwerer Misshandlung wurden alle hingerichtet. Der Dolmetscher der Aufklaerungseinheit, P. Rafes, berichtet, dass Bewohner des 1943 befreiten Dorfes Smaglejewka (nahe Kantemirowka) von der Ermordung einer verwundeten Offizierin der Roten Armee berichteten. Viele Soldatinnen wussten, was ihnen im Falle der Gefangenschaft drohte, und kaempften daher bis zum letzten Moment. Berichte deuten darauf hin, dass gefangene Frauen oftmals vor ihrer Erschiessung misshandelt wurden. Ein deutscher Soldat, Hans Rudhoff, berichtete im Winter 1942 vom Anblick getoeteter Sanitaetssoldatinnen in zerrissenen Uniformen. In Rostow wurden im Juli 1942 Krankenschwestern eines Lazaretts ueberrascht, bevor sie sich in Zivilkleidung bringen konnten. Es kam zu Gewaltakten, bevor die Frauen getoetet wurden. Auch in Gefangenenlagern wurden weibliche Kriegsgefangene Einschuechterung und Misshandlung ausgesetzt. Der ehemalige Kriegsgefangene K. A. Schenipow berichtet ueber ein Lager in Drogobytsch, in dem die Kommandantur physische Gewalt gegen eine inhaftierte Frau ausuebte, die sich verweigerte. In einem Lager in Kremenchug (Stalag 346) wurden Anfang 1942 medizinisch ausgebildete Frauen selektiert und einer nicht autorisierten Untersuchung unterzogen. Einige wurden in die Quartiere der Offiziere gebracht, aus denen sie spaeter nicht mehr zurueckkehrten. Lagerpersonal, insbesondere ehemalige Kriegsgefangene in Hilfsfunktion und Mitglieder der Lagerpolizei, uebten in vielen Faellen psychischen und physischen Druck auf weibliche Gefangene aus. So wurden etwa im Stalag Nr. 337 bei Baranowitschi etwa 400 Frauen in einem separaten Lagerbereich untergebracht. Vor einem Militaergericht im belarussischen Militaerbezirk sagte der ehemalige Wachleiter aus, dass systematische Gewalt gegen diese Frauen stattgefunden habe. Im Lager Millerowo war eine Angehoerige der Wolgadeutschen zustaendig fuer eine Unterkunft weiblicher Gefangener. Zeitzeugen berichten von schwerwiegenden Uebergriffen durch Wachpersonal und Polizeiangehoerige. Die Misshandlungen hatten zum Ziel, die Frauen unter psychischen und physischen Druck zu setzen. Diese Berichte belegen, dass weibliche Kriegsgefangene in verschiedenen Lagern und Situationen besonderen Risiken ausgesetzt waren. Die systematische Missachtung internationaler Normen zum Schutz von Kriegsgefangenen fuehrte in zahlreichen Faellen zu Gewalt und Misshandlung. Die Zeugnisse der Betroffenen und der Prozessunterlagen aus der Nachkriegszeit liefern dafuer wichtige Hinweise. In zahlreichen Lagern befanden sich weibliche Kriegsgefangene, deren Lebensumstände laut Zeitzeugen besonders schwierig waren. Der Mangel an grundlegender Hygiene und Versorgung stellte für sie eine große Belastung dar. K. Kromiadi, Mitglied des Komitees für Arbeitseinsatz, besuchte im Herbst 1941 das Lager Siedlce und sprach dort mit gefangenen Frauen. Eine von ihnen, eine Ärztin, erklärte: „Alles lässt sich ertragen – außer dem Fehlen von Bettzeug und Wasser, das uns daran hindert, uns zu waschen und umzuziehen.“ Im September 1941 geriet eine Gruppe von Sanitätskräften im sogenannten „Kessel von Kiew“ in Gefangenschaft. Sie wurden im Offizierslager Nr. 365 „Nord“ in Włodzimierz Wołyński festgehalten. Die Krankenschwestern Olga Lenkowskaja und Taisija Schubina wurden im Oktober 1941 in der Region Wjasma gefangen genommen. Zunächst befanden sie sich im Lager Gshatsk, später in Wjasma. Im März 1942, mit dem Heranrücken der Roten Armee, verlegten die Deutschen die gefangenen Frauen in das Dulag Nr. 126 bei Smolensk. Dort war ihre Zahl gering, und der Kontakt zu männlichen Gefangenen war untersagt. Zwischen April und Juli 1942 wurden die Frauen unter der Bedingung der „freien Ansiedlung“ in Smolensk freigelassen. Nach dem Fall Sewastopols im Juli 1942 kamen rund 300 medizinische Fachkräfte in Gefangenschaft. Anfangs wurden sie nach Slavuta verlegt. Im Februar 1943 befanden sich etwa 600 weibliche Kriegsgefangene in einem Lager. Bei einer Zwischenstation in Riwne wurde eine Selektion durchgeführt. Einige Frauen wurden auf Grundlage von Denunziationen aussortiert und später nicht mehr gesehen. Die übrigen, darunter Männer und Frauen, wurden gemeinsam transportiert, wobei sie selbst die Wagen untereinander aufteilten. Am 23. Februar 1943 erreichte die Gruppe die Stadt Soest. Dort erklärte man ihnen, sie würden zur Arbeit in Rüstungsbetrieben eingeteilt. Die Lehrerin Jewgenija Klemm, die sich als Angehörige einer anderen Nationalität ausgab, äußerte im Namen der Gefangenen auf Deutsch: „Wir sind Kriegsgefangene und werden in Rüstungsbetrieben nicht arbeiten.“ Die Reaktion auf diesen Protest bestand in kollektiver Bestrafung. Danach wurden die Frauen in das Konzentrationslager Ravensbrück überstellt. Ravensbrück war seit 1939 das zentrale Frauenkonzentrationslager des NS-Regimes. Zunächst waren dort inländische Gefangene, später auch Frauen aus besetzten Ländern Europas inhaftiert. Die Kleidung der Gefangenen bestand aus gestreiften Kleidern und einfachen Jacken. Die hygienischen Bedingungen waren unzureichend: Unterwäsche war kaum vorhanden, Schuhe bestanden meist aus Holzsohlen. Die Unterbringung erfolgte in Baracken, die in zwei Räume gegliedert waren: einen Aufenthaltsraum mit Tischen und Spinden sowie einen Schlafraum mit dreistöckigen Etagenbetten. Zwei Gefangene teilten sich eine Decke. In jeder Baracke gab es einen abgetrennten Raum für die älteren Frauen. Ein Waschraum befand sich im Flur. In Ravensbrück wurden weibliche Kriegsgefangene vorwiegend in Schneidereien eingesetzt. Rund 80% der Uniformen für die SS sowie Lagerkleidung für Männer und Frauen wurden dort gefertigt. Die ersten sowjetischen Gefangenen – insgesamt 536 Frauen – trafen am 28. Februar 1943 ein. Nach dem Duschen erhielten sie gestreifte Lagerkleidung mit einem roten Dreieck und der Aufschrift "SU" für "Sowjetunion". Noch vor ihrer Ankunft hatten SS-Angehörige Gerüchte verbreitet, es handle sich bei den Neuankömmlingen um besonders gefährliche Kriminelle. Infolge dessen wurden sie in einem abgesonderten Bereich des Lagers untergebracht. Der Tagesablauf der Gefangenen begann meist um 4 Uhr morgens. Nach stundenlangem Appell folgte eine Arbeitszeit von 12 bis 13 Stunden, etwa in den Nähwerkstätten oder in der Lagerkrankenstation. Zum Frühstück erhielten die Frauen Ersatzkaffee, den viele mangels warmem Wasser auch zur Körperpflege nutzten. Aus Holzresten oder Metallabfällen fertigten sie sich einfache Kämme an, für die sie teilweise Brotportionen eintauschten. Das Mittagessen bestand aus einer dünnflüssigen Suppe und einigen Salzkartoffeln, abends teilten sich fünf Gefangene einen kleinen Laib Brot und erhielten erneut Suppe. Laut der Zeitzeugin S. Müller zeigten die sowjetischen Frauen auch unter den schwierigen Bedingungen große Entschlossenheit. Als sie sich an einem Sonntag im April weigerten, einen Lagerbefehl zu befolgen, wurden sie zur Strafe vom Mittagessen ausgeschlossen und mussten demonstrativ die Lagerstraße entlangmarschieren. Die sowjetischen Frauen verwandelten diese Strafaktion in eine Demonstration der Geschlossenheit: In Zehnerreihen marschierten sie im Gleichschritt und begannen zu singen. Die Szene beeindruckte viele Mitgefangene tief, und die SS sah davon ab, die Strafe durchzusetzen. Ein weiteres Beispiel für ihren Zusammenhalt zeigt sich in einem Vorfall, bei dem 12 sowjetische Gefangene für die Verlegung in ein anderes Lager ausgewählt wurden. Als SS-Männer sie abholen wollten, verweigerten ihre Mitgefangenen die Herausgabe. Eine Delegation von 500 Frauen wandte sich direkt an den Lagerkommandanten. Die Dolmetscherin Jewgenija Klemm sprach für die Gruppe. Der Kommandant reagierte mit Drohungen, doch die Entschlossenheit der Frauen blieb bestehen. Schließlich verzichtete man auf die Verlegung. Im Februar 1944 wurden etwa 60 sowjetische Kriegsgefangene aus dem Konzentrationslager Ravensbrück in das Außenlager Barth der Flugzeugfabrik Heinkel überstellt. Die Frauen weigerten sich, die ihnen zugewiesene Arbeit aufzunehmen. Als Reaktion wurden sie bei kaltem Wetter für mehrere Stunden im Freien festgehalten, in einer Weise, die physischen und psychischen Druck ausübte. Einige von ihnen kamen in Strafzellen, wo zwei der Inhaftierten an den Folgen der Haftbedingungen starben. Die schwierigen Lagerbedingungen führten vereinzelt zu Selbsttötungen. So nahm sich im Februar 1945 eine Chirurgin, die an der Verteidigung von Sewastopol teilgenommen hatte, das Leben. Trotz der Not hielten viele Inhaftierte an der Hoffnung auf Befreiung fest. In einem Gedicht eines anonymen Verfassers spiegeln sich diese Hoffnung und das Durchhaltevermögen wider. Die Ethnologin Germaine Tillion, selbst Inhaftierte, beschrieb in ihren Erinnerungen das Verhalten sowjetischer Kriegsgefangener als geprägt von innerer Geschlossenheit, Disziplin und einem ausgeprägten Unabhängigkeitswillen. Viele von ihnen hatten zuvor militärische Ausbildung erhalten und zeichneten sich durch Entschlossenheit und Solidarität aus. Sowjetische Kriegsgefangene wurden auch in andere Konzentrationslager gebracht. So berichtet eine Überlebende aus Auschwitz von der Anwesenheit mehrerer sowjetischer Soldatinnen und Sanitäterinnen. Im Januar 1944 wurden über 50 sowjetische Kriegsgefangene aus dem Lager Helma nach Majdanek verlegt, nachdem sie sich geweigert hatten, eine Arbeitsverpflichtung in Deutschland zu unterschreiben. Die Navigatorin Anna Jegorowa wurde nach dem Abschuss ihres Flugzeugs in Polen gefangen genommen und in das Lager Küsstrin gebracht. Trotz des generellen Verbots von Kontakten zwischen weiblichen und männlichen Kriegsgefangenen kam es gelegentlich zu Beziehungen, insbesondere in Lagerkrankenstationen. In seltenen Fällen kam es zu Geburten. In diesen Fällen wurde den betroffenen Frauen in Einzelfallentscheidungen entweder die Entlassung aus der Lagerhaft oder die Rückkehr in das Lager mit dem Neugeborenen gestattet. Aus den Unterlagen des Kriegsgefangenenlazaretts im Stalag Nr. 352 in Minsk geht hervor, dass eine Krankenschwester zusammen mit ihrem Kind dorthin verlegt wurde. Im Jahr 1944 verschärfte sich die Kontrolle über sowjetische Kriegsgefangene. Ein Befehl des Oberkommandos der Wehrmacht vom 6. März sah vor, dass insbesondere Frauen von der Gestapo und anderen Sicherheitsdiensten überprüft werden sollten. Im Falle politischer "Unzuverlässigkeit" war ihre Überstellung an Konzentrationslager vorgesehen. Ein Folgebefehl vom 11. April 1944 konkretisierte diese Anweisung und ordnete die Verlegung als "besonders zu behandelnde" Fälle an. In diesem Zusammenhang wurde beispielsweise eine Gruppe älterer Kriegsgefangener, die in einer Rüstungsfabrik in Gentin eingesetzt war, nach Ravensbrück gebracht. Eine von ihnen, Vera Panchenko-Pisanetskaja, wurde im Herbst 1944 hingerichtet. Im Konzentrationslager Stutthof wurden 1944 mehrere hochrangige sowjetische Kriegsgefangene, darunter eine Offizierin im Rang eines Majors, hingerichtet. Augenzeugen berichten, dass die SS die Opfer gezielt demütigte, bevor sie getötet wurden. Die Identität der betroffenen Frau blieb unbekannt, jedoch wurde ihr mutiges Verhalten in den Erinnerungen überliefert. Trotz widrigster Bedingungen versuchten gefangene Frauen, ihren Kampf gegen den Feind fortzusetzen. Ein Geheimbericht vom Juli 1942 beschreibt den Fall einer jüdischen Ärztin, die aus einem Kriegsgefangenenlager entkommen war, unter falschem Namen in einem Waisenhaus arbeitete und als Spionin galt. Ihr weiteres Schicksal ist unbekannt. In mehreren Fällen versuchten Kriegsgefangene, ihre jüdischen Mitgefangenen zu schützen. So sollen etwa im Dulag Nr. 160 bei Khorol alle verbliebenen Frauen einer kleinen Gruppe von Kriegsgefangenen im Sommer 1942 erschossen worden sein, weil sie eine jüdische Frau verteidigten. Auch im Lager Georgiewsko kam es zu Rettungsversuchen: Als eine Jüdin zur Exekution vorgesehen war, konnte sie durch Täuschung und die Hilfe ihrer Mitgefangenen unter neuem Namen und neuer Identität weiterleben. Einige gefangene Militärärztinnen und Sanitätsoffizierinnen konnten fliehen und sich dem Widerstand anschließen. So wurde Emma Khotina nach ihrer Flucht aus der Gefangenschaft zur Leiterin des Sanitätsdienstes einer Partisaneneinheit. Sarah Zemelman, Sanitätsoffizierin der Roten Armee, überlebte die Gefangenschaft mit falschen Papieren und Hilfe einheimischer Familien. Nach der Befreiung meldete sie sich freiwillig erneut zum Dienst und diente bis zum Kriegsende in der 1. Polnischen Armee. Die Geschichten dieser Frauen zeugen von Mut, Zusammenhalt und einem ungebrochenen Willen zum Widerstand. Trotz systematischer Gewalt und Verfolgung leisteten sie auf unterschiedliche Weise Widerstand – sei es durch Flucht, das Retten anderer oder die Fortsetzung des Kampfes in Partisanenverbänden. Nach ihrer Befreiung aus den Lagern sahen sich viele ehemalige sowjetische Kriegsgefangene – insbesondere Frauen – nicht nur mit körperlichen und psychischen Folgen ihrer Gefangenschaft konfrontiert, sondern auch mit gesellschaftlicher Stigmatisierung und Misstrauen durch die eigenen Landsleute. Grunya Grigoryeva berichtet, dass die Soldaten der Roten Armee, die das Lager Ravensbrück am 30. April 1945 befreiten, den weiblichen Kriegsgefangenen mit Vorbehalten begegneten. Sie erinnert sich daran, dass „man uns wie Verräter ansah“ – eine Haltung, die sie tief erschütterte. Mehr Anerkennung erfuhren, wie sie beschreibt, Frauen anderer Nationalitäten, insbesondere Französinnen und Polinnen. Nach dem Kriegsende mussten viele Frauen im Zuge der Rückführung langwierige Filterverfahren der sowjetischen Sicherheitsdienste (SMERSch) durchlaufen. Diese Prozeduren bedeuteten für viele Demütigung und Misstrauen. Alexandra Ivanovna Max, eine der aus dem Lager Neuhammer befreiten Frauen, schildert, wie ihr im Rückführungslager offen Verachtung entgegengebracht wurde. Ein Offizier habe sie angeklagt, sich ergeben zu haben, und ihr geraten, sich lieber selbst das Leben zu nehmen, als in Gefangenschaft zu geraten. Einige Kriegsgefangene wurden sogar gewarnt, dass sie nach ihrer Heimkehr gesellschaftliche Ausgrenzung erfahren würden. N. Kurlyak, eine der befreiten Frauen, berichtete, dass ihnen geraten wurde, den Aufenthalt in einer Militäreinheit zu verlängern, um sich der Verachtung der Zivilbevölkerung zu entziehen – ein Hinweis, den sie zunächst nicht ernst nahm. In privaten Briefen äußerten einige ehemalige Gefangene ihr Bedauern darüber, überlebt zu haben. Eine Ärztin schrieb, sie fühle sich „für immer mit dem Makel der Gefangenschaft behaftet“, obwohl sie ein ehrliches Leben geführt habe. Die Gefangenschaft hatte auch gravierende gesundheitliche Folgen. Viele Frauen litten unter langfristigen physischen Beeinträchtigungen, verursacht durch unzureichende medizinische Versorgung und hygienische Bedingungen. Einige von ihnen hatten infolge von Lagerbedingungen keine Möglichkeit mehr, Kinder zu bekommen – sei es durch Zwangssterilisation oder andere Belastungen. Dies führte auch zu familiären Belastungen: In manchen Fällen endeten Ehen daran, in anderen Fällen hielten Partner trotz der Schwierigkeiten zusammen. Erst in jüngerer Zeit wurden in der internationalen Forschung bisher weitgehend verdrängte Aspekte aufgearbeitet, etwa die Einrichtung von Bordellen in Konzentrationslagern. Wie in einem Artikel von Vladimir Ginda für das Magazin Korrespondent (Nr. 31, 9. August 2013) berichtet wurde, richteten die Nationalsozialisten in mehreren Lagern spezielle Einrichtungen ein, in denen weibliche Häftlinge zur Prostitution gezwungen wurden. Dies betraf sowohl Arbeitslager als auch Vernichtungslager. Während dieses Thema in der sowjetischen Historiographie lange tabuisiert war, begannen amerikanische Wissenschaftlerinnen wie Wendy Gertjensen und Jessica Hughes, erste Studien darüber vorzulegen. Zu Beginn des 21. Jahrhunderts begann der deutsche Kulturwissenschaftler Robert Sommer, Informationen über sexuelle Übermittler akribisch wiederherzustellen Sexualität in nationalsozialistischen Konzentrationslagern: Systematische Ausbeutung und Zwang Zu Beginn des 21. Jahrhunderts begann der deutsche Kulturwissenschaftler Robert Sommer systematisch historische Quellen über den bislang wenig erforschten Bereich sexualisierter Gewalt in Konzentrationslagern auszuwerten. Das Ergebnis dieser langjährigen Forschung wurde 2009 unter dem Titel Das KZ-Bordell. Sexuelle Zwangsarbeit in nationalsozialistischen Konzentrationslagern veröffentlicht und sorgte in der Fachwelt für breite Resonanz. Auf Grundlage dieser Untersuchung wurde später in Berlin die Ausstellung „Sexarbeit in Konzentrationslagern“ organisiert. Motivation durch Gewaltregime Die Einrichtung sogenannter Lagerbordelle begann im Jahr 1942. Die SS richtete diese Institutionen zunächst in Arbeitslagern wie Mauthausen, Gusen, Flossenbürg, Buchenwald, Neuengamme, Sachsenhausen und Dora-Mittelbau ein. Später folgten auch Bordelle in den Konzentrationslagern Auschwitz, Monowitz und Dachau. Die Initiative zu dieser Maßnahme ging auf Heinrich Himmler zurück. Dabei ließ er sich unter anderem von Systemen zur „Leistungssteigerung“ in sowjetischen Straflagern inspirieren. Das Ziel bestand aus Sicht der Lagerleitung darin, bestimmte Häftlingsgruppen durch die Aussicht auf privilegierten Zugang zu diesen Einrichtungen zu höherer Arbeitsleistung zu motivieren. Instrumentalisierung und Hierarchisierung Tatsächlich wurde der Zugang zu diesen Einrichtungen vorrangig den Funktionshäftlingen und Angehörigen der Lageraufsicht gewährt. Nur ein sehr kleiner Teil der männlichen Lagerinsassen nahm überhaupt an diesem System teil. In Buchenwald beispielsweise nutzten laut Schätzungen weniger als 1 % der Häftlinge dieses sogenannte „Angebot“. Ähnliche Zahlen sind für andere Lager dokumentiert. Auswahl und Kennzeichnung Die Frauen, die zur Mitarbeit gezwungen wurden, stammten meist aus den Reihen der bereits inhaftierten Gefangenen. Es handelte sich überwiegend um junge Frauen im Alter zwischen 17 und 35 Jahren, die zuvor aus verschiedenen Gründen als sogenannte „Asoziale“ klassifiziert worden waren. Der Großteil von ihnen kam aus Deutschland, ein Teil auch aus Polen, der Ukraine oder Belarus. Jüdische Frauen waren grundsätzlich von dieser Praxis ausgeschlossen. Die betroffenen Frauen wurden gesondert untergebracht und durch spezifische Kleidung und Kennzeichnungen innerhalb des Lagers sichtbar gemacht. Ihre Zwangssituation war dauerhaft von Kontrolle, Isolierung und gesellschaftlicher Stigmatisierung geprägt. Etwa ein Drittel der Sexsklaven wurde von SS-Männern aus Gefangenen anderer Nationalitäten rekrutiert - Polen, Ukrainer oder Weißrussen Zwangsprostitution und „Freiwilligkeit“ unter extremem Druck Einige der Frauen, die in Konzentrationslagern zur Zwangsarbeit in Bordellen herangezogen wurden, gaben später an, sich in der Hoffnung auf Erleichterung der Haftbedingungen oder sogar Freilassung freiwillig gemeldet zu haben. Eine ehemalige Mitarbeiterin der medizinischen Abteilung im Konzentrationslager Ravensbrück berichtete, dass einzelnen Gefangenen versprochen worden sei, nach sechs Monaten Tätigkeit im Lagerbordell freigelassen zu werden. Die spanische Widerstandskämpferin Lola Casadell, die 1944 in Ravensbrück starb, erinnerte sich, dass die Kasernenleitung offen mit Gewalt drohte, sollten sich keine Freiwilligen finden. Solche Drohungen waren keineswegs leere Worte. Die Gefangenen lebten in ständiger Angst vor Übergriffen, wie Zeitzeuginnenberichte belegen. Die jüdische Überlebende Sheina Epstein, ehemals inhaftiert im Ghetto Kaunas, schilderte die Atmosphäre ständiger Unsicherheit: Nacht für Nacht durchsuchten betrunkene Bewacher mit Taschenlampen die Baracken und suchten sich Häftlinge aus. Solche Übergriffe, die auch gezielte Erniedrigung beinhalteten, verstärkten bei vielen Gefangenen das Gefühl der Ohnmacht. Für einige wurde der Gang ins Lagerbordell zur letzten Möglichkeit, in einem System struktureller Gewalt und Willkür zu überleben. Die ehemalige Gefangene Liselotte B., die zwischen Dora-Mittelbau, Bergen-Belsen und Ravensbrück inhaftiert war, schilderte rückblickend, dass für viele allein das physische Überleben oberste Priorität hatte. Systematische Vorbereitung auf „Einsätze“ Nach der Auswahl wurden die betreffenden Frauen in spezielle Baracken verlegt, in denen sie medizinisch versorgt wurden, um für den beabsichtigten Einsatz vorbereitet zu werden. Diese Versorgung diente allerdings nicht der Genesung, sondern ausschließlich der äußerlichen Wiederherstellung von körperlicher Leistungsfähigkeit. In Lazaretten erhielten sie beispielsweise Kalziuminjektionen, Desinfektionsbäder und Aufenthalte unter UV-Lampen. Im Anschluss an diese Phase begann die „Arbeit“ unter strikt geregelten Bedingungen. Der Alltag war durchorganisiert, die Einsätze fest im Lagerbetrieb integriert. In Buchenwald etwa begann der Tag für diese Frauen um 7:00 Uhr mit einer Routine bestehend aus Körperpflege, Einnahme von Medikamenten und geringfügiger körperlicher Betätigung. Im Vergleich zu anderen Häftlingen erhielten sie größere Essensrationen, was teilweise sogar den Tausch gegen Kleidung oder andere Gegenstände ermöglichte. Die „Arbeitsschicht“ begann in der Regel gegen 19:00 Uhr und dauerte mehrere Stunden. Krankheitsbedingte Ausfälle oder der Schutz durch medizinische Gründe waren nur in Ausnahmefällen zulässig, beispielsweise bei Luftalarm oder anderen betrieblichen Unterbrechungen. |
||
![]() |
||
AP Frauen und Kinder in einer der von den Briten befreiten Kasernen des Lagers Bergen-Belsen | ||
Prostitution in Konzentrationslagern des NS-Regimes Zu Beginn des 21. Jahrhunderts begann der deutsche Kulturwissenschaftler Robert Sommer, systematisch Informationen über die Organisation sexueller Ausbeutung in nationalsozialistischen Konzentrationslagern zu recherchieren. Das Ergebnis seiner neunjährigen Forschungsarbeit erschien 2009 unter dem Titel Das KZ-Bordell – Sexuelle Zwangsarbeit in nationalsozialistischen Konzentrationslagern und wurde Grundlage für die Ausstellung Sexarbeit im KZ in Berlin. Instrumentalisierung sexualisierter Gewalt Die systematische Einrichtung von Bordellen in Konzentrationslagern wurde 1942 unter der Leitung von SS-Reichsführer Heinrich Himmler eingeführt. Als Motivation diente die Vorstellung, mit sexualisierten Anreizen die Arbeitsdisziplin der Häftlinge zu erhöhen – analog zu Prämienmodellen aus sowjetischen Arbeitslagern. Die Bordelle wurden in zehn Konzentrationslagern eingerichtet, darunter Mauthausen (mit seinen Nebenlagern Gusen und Melk), Flossenbürg, Buchenwald, Neuengamme, Sachsenhausen und Mittelbau-Dora sowie in den Vernichtungslagern Auschwitz I (Stammlager), Monowitz und Dachau. Zugang, Auswahl und Kontrolle Der Zugang zu diesen Einrichtungen war zunächst auf „Reichsdeutsche“ und Angehörige „befreundeter Nationen“ beschränkt. Jüdische Häftlinge, sowjetische Kriegsgefangene und weitere als „unerwünscht“ deklarierte Gruppen waren ausgeschlossen. Der Besuch war nur mit schriftlicher Genehmigung der Lagerleitung und nach medizinischer Untersuchung möglich. Die Dienstleistung kostete zwei Reichsmark – ein Viertel davon wurde, bei deutschen Frauen, als Guthaben gutgeschrieben. In Mauthausen wurden laut Besuchslisten etwa 60 % der Kunden der Kategorie „Kriminelle“ zugeordnet. Die Inanspruchnahme blieb insgesamt gering – in Buchenwald lag sie bei unter 1 % der Lagerinsassen. Rekrutierung und Bedingungen Die betroffenen Frauen – meist zwischen 17 und 35 Jahre alt – stammten überwiegend aus Deutschland, zum Teil aus Polen, der Ukraine und Weißrussland. Viele waren als „asozial“ stigmatisiert worden. Die Aufnahme erfolgte teils unter Zwang, teils unter dem Versprechen verbesserter Haftbedingungen oder vorzeitiger Entlassung. Nach einer Phase medizinischer Vorbereitung und „Rekonstitution“ wurden sie unter strenger Kontrolle eingesetzt. Die Arbeit folgte einem festen Zeitplan. Pro Abend mussten mehrere „Kundenkontakte“ erfolgen, Pausen gab es nur bei technischen Einschränkungen oder während Luftalarmen. Gewinn und medizinische Instrumentalisierung Der wirtschaftliche Nutzen war beachtlich: So erwirtschaftete das Bordell in Buchenwald innerhalb eines halben Jahres bis zu 19.000 Reichsmark. Das Geld floss in die zentrale Wirtschaftsverwaltung der SS. Erkrankungen oder Infektionen bei den Frauen führten in der Regel nicht zur medizinischen Behandlung, sondern zur Durchführung medizinischer Experimente – ein weiteres Beispiel für die entmenschlichende Praxis des NS-Lagersystems. |
||
![]() |
||
Kaiserliches Kriegsmuseum Die Gefangenen des Lagers Bergen-Belsen wurden freigelassen |
||
Bereits vor dem Krieg hatte Adolf Hitler die Syphilis als eine der gefährlichsten Bedrohungen Europas bezeichnet. Er war überzeugt, dass nur jene Nationen überleben könnten, die ein Mittel zur schnellen Heilung dieser Krankheit finden würden. In diesem ideologischen Rahmen führten Mediziner im Auftrag des NS-Regimes zahlreiche medizinische Versuche an weiblichen Häftlingen durch, die als Trägerinnen der Krankheit galten. Ziel dieser Experimente war es, ein wirksames Heilmittel zu entwickeln. Infolge der hohen Belastung starben viele der Betroffenen unter extremen Bedingungen. Auch schwangere Frauen wurden im Lager nicht verschont. An manchen Orten wurden sie unmittelbar nach Feststellung ihrer Schwangerschaft getötet, in anderen Fällen zwang man sie zu Abbrüchen. In einigen Fällen wurde ihnen sogar gestattet, ihr Kind zu gebären, wobei im Anschluss medizinische Beobachtungen vorgenommen wurden, um die Überlebensfähigkeit der Neugeborenen unter extremen Bedingungen zu testen. Laut dem niederländischen Buchenwald-Überlebenden Albert van Dyck war das Ansehen von Frauen, die in den sogenannten „Sonderbaracken“ untergebracht waren, innerhalb der Häftlingsgesellschaft äußerst gering. Es wurde häufig übersehen, dass diese Frauen unter Zwang und Gewalt standen und sich in einer ausweglosen Lage befanden. Ihre tägliche „Arbeit“ bedeutete in Wirklichkeit eine fortwährende Verletzung ihrer physischen und psychischen Integrität. Einige der betroffenen Frauen versuchten sich dennoch zu wehren. So berichtet eine Häftlingszeugin, dass sie bei ihrem ersten erzwungenen Kontakt versucht habe, sich zu schützen, jedoch erfolglos. Die Angst vor alternativen Strafen – etwa Zwangsarbeit unter lebensbedrohlichen Bedingungen oder medizinischen Experimenten – ließ kaum Raum für Widerstand. Viele Frauen überlebten diese Zeit nicht. Einige nahmen sich das Leben, andere entwickelten schwere psychische Erkrankungen. Selbst nach der Befreiung und dem Ende des Krieges blieben viele durch ihre Erlebnisse gezeichnet. Gesellschaftliche Ächtung und Schweigen führten dazu, dass die meisten von ihnen über ihre Vergangenheit schwiegen. Erst durch die Arbeit von Historikerinnen und Historikern in der Gegenwart wird das Schicksal dieser Frauen dokumentiert und in das kollektive Gedächtnis eingebettet. „Es ist ein Unterschied, ob man sagt: ‚Ich habe als Tischler gearbeitet‘ oder ‚Ich wurde zur Prostitution gezwungen‘“, erklärte Insa Eschebach, die langjährige Leiterin der Gedenkstätte Ravensbrück. |
||